Daleko do euforii
Weekend w Klingenthal nie był szczególnie udany dla polskich skoczków. Tym mającym najwięcej powodów do zadowolenia był Piotr Żyła.
Po tym, jak w pierwszym z konkursów w Niemczech Piotr Żyła otarł się o czołową "10", a w kwalifikacjach do kolejnych zawodów zajął 11. miejsce, można było oczekiwać potwierdzenia zwyżki formy. Niekoniecznie o tym dyskutowała się po rewanżowej rywalizacji. Wspomniany wiślanin z Polaków wypadł najlepiej, ale... w klasyfikacji generalnej wylądowało dopiero na 22. pozycji po zaliczeniu odległości 132,5 m i 134 m. Jeszcze tylko Dawid Kubacki z grona biało-czerwonych sięgnął po punkty Pucharu Świata z racji 28. lokaty.
Paweł Wąsek, kolega klubowy Żyły z WSS Wisła, był 37., bo próba na 126,5 m okazała się nazbyt krótka, aby zdobył przepustkę do serii finałowej. Ta sztuka nie powiodła się jednakowoż 40. Andrzejowi Stękale. - To był trudny dzień, a my ciągle robimy sporo błędów, którym musimy stawić czoła - skwitował trener naszych skoczków Thomas Thurnbichler.
W Klingenthal ponownie najlepiej skakał faworyt gospodarzy Karl Geiger, stając na podium pomiędzy Szwajcarem Gregorem Deschwandenem oraz swoim rodakiem Andreasem Wellingerem - co ciekawe konkurentami oddającymi najdłuższe skoki na 146,5 m. Lider cyklu Stefan Kraft z Austrii minę miał o tyle nietęgą, że po raz pierwszy w sezonie wypadł poza "pudło".