„Demolka” raczej spodziewana
IV-ligowiec w sezonie ubiegłym zawitał na pierwszy mecz o stawkę do Zebrzydowic, gdzie nie zastosował żadnej ulgowej taryfy wobec miejscowego reprezentanta „okręgówki”.
Świadkami sporej różnicy kibice w Zebrzydowicach byli już przed przerwą. Po kwadransie Tempo uzyskało przewagę – Damian Szczęsny dośrodkował z rzutu rożnego na głowę Macieja Ruckiego, który strzałem od poprzeczki pokonał Kamila Kawę. Jak okazało się w dalszej części meczu, właśnie stałe fragmenty były tym elementem, który spowodował całkowity „rozjazd” wyniku. Po kornerze trafił do siatki m.in. Alan Pastuszak w 37. minucie. Inny letni nabytek Adrian Borkała także znalazł się w gronie strzelców goli, dołączył do niego tuż przed pauzą i Szczęsny, który wymierzył sprawiedliwość po faulu golkipera zebrzydowiczan na Bartoszu Szołtysie w obrębie „16”.
Po zmianie stron Tempo również punktowało rywala niemiłosiernie. Jakub Suchanek w 48. minucie fetował gola, a po jego zagraniu w 61. minucie „swojaka” zaliczył pozyskany przez Spójnię z LKS-u '99 Pruchna – Jakub Kupiec. Przypieczętowanie wygranej wyjazdowej na 7:0 to dzieło debiutantów w drużynie z Puńcowa. Samuel Matuszny w gąszczu nóg dojrzał Rafała Pezdę, który „zgrzeszył” skutecznością. Na odnotowanie zasługuje poza tym rzut karny, którego w 81. minucie zaprzepaścili gospodarze – konkretnie Krystian Kaczmarczyk. Intencje egzekutora wyczuł Dominik Siekierka.
Czy V-ligowiec z pozytywnie prezentującymi się dziś nabytkami z letniego okresu zademonstrował już w pucharowej batalii formę iście ligową? – Ciężko to ocenić na tle rywala, który próbował rozgrywać akcje od tyłu, ale notował przy tym mnóstwo strat. Przechwyty z kolei nas napędzały, bo z tym radziliśmy sobie całkiem nieźle. Sprawdzian czeka nas natomiast w Skoczowie i sami na niego czekamy – tłumaczy Michał Pszczółka, trener gości.
Spójnia wystąpiła z kolei w składzie bardzo eksperymentalnym. Na tle mocniejszego konkurenta trudno było oczekiwać sensacyjnego rozstrzygnięcia. – Wiedzieliśmy, jak ciężkie przed nami zadanie, ale był to o tyle dziwny, że niemal wszystkie bramki przeciwnik zdobył po rzutach rożnych, które nas „załatwiły”. W polu karnym ustępowaliśmy wyraźnie fizycznie przy tych stałych fragmentach, więc tu poprawa jest konieczna – komentuje szkoleniowiec pokonanych Piotr Puda.