
Na sensację nie liczono
Piłkarze z Rybnika prymat w podokręgu zapewnili sobie jako ostatni, a obecnej zwyżkującej formy dowiedli dziś w Puńcowie już na wojewódzkim pułapie Pucharu Polski.
Drużyna prowadzona przez doskonale znanego kibicom piłkarskim trenera Piotra Mandrysza nie pozostawiła w Puńcowie żadnych złudzeń gospodarzom. Dla tych pucharowe starcie nie miało priorytetowego charakteru, aczkolwiek nie oznacza to, że Tempo przed IV-ligowcem się położyło. – Wychodziliśmy na mecz z założeniem, aby coś zmienić w naszej grze, zwłaszcza w ofensywie. Trzymaliśmy się ustalonego planu, ale różnica ligi, szczególnie w pojedynkach motorycznych, była widoczna. Wstydu natomiast z całą pewnością nie było – zauważa grający szkoleniowiec miejscowych Michał Pszczółka.
Istotne dla losów awansu okazało się to, że rybniczanie szybko zdobyli 2 bramki. Zwłaszcza trafienie Jakuba Wróbla z 13. minuty – wyborny strzał z rzutu wolnego od poprzeczki, przy którym golkiper Tempa nie miał najmniejszych szans na skuteczną obronę – było sygnałem, że to nie przelewki. W 17. minucie do siatki trafił Jakub Szczepanik i sytuacja V-ligowca stała się skrajnie trudna. O zaangażowaniu ekipy z Puńcowa w mecz świadczą wypracowane wówczas klarowne okazje, by faworyta chociaż nastraszyć. Mając obrońcę „na plecach” strzał z okolic 13. metra zdołał oddać Jakub Legierski, bramkarz ROW-u piłkę odbił, a „zbiórka” Pszczółka i dogranie do Rafała Pezdy nie przysporzyło gospodarzom żadnej korzyści. Nad bramką, dodajmy nieznacznie, uderzali z kolei Jakub Suchanek i Szymon Gabryś.
Obraz gry po pauzie to próby Tempa i rozważna postawa gości. – Bardziej zaryzykowaliśmy, przeszliśmy nieco wyżej, ale za nerwowo było przy podejmowaniu decyzji blisko bramki przeciwnika – opowiada Pszczółka, który mógł swoją obecność na murawie zaznaczyć próbą zza „16”. I ta minęła cel. Aktywnością wykazał się również Michał Volkmer, którego dogrania nie znalazły adresata.
Kiedy w 69. i 74. minucie ponownie kapitulował Szymon Herman, stało się jasne, że żadna sensacja w Puńcowie się nie ziści. Miejscowi doczekali się za to w pełni zasłużonego trafienia honorowego. Akcję przeprowadzili rezerwowi – asystujący Tomasz Szyper, któremu nieskutecznie próbował wybić piłkę jeden z rybnickich defensorów, i efektownie mierzący w same „widły” Adam Kaleta w minucie 85.