- Do przerwy mecz był bardzo wyrównany, w dwie strony. Trzeba jednak oddać "dwójce" Zagłębia, że to młody, wybiegany i poukładany zespół. Nie mamy powodów do wstydu, aczkolwiek jest smutek po porażce. Zawodnicy zostawili kawał serca na boisku, nikt nie przeszedł obok meczu. Skupiamy się na lidze i na nadchodzącym meczu z Drzewiarzem - mówi Krzysztof Dybczyński, trener BKS-u.

 

W pierwszej połowie nie działo się wiele jeśli chodzi o bramkowe sytuacje. Mecz miał raczej zamknięty charakter, a żadna ze stron nie chciała "nadziać się" na niepotrzebną kontrę. Po stronie bialskiej Stali najlepszą okazję miał Tomasz Janik po rzucie rożnym. Sosnowiczanie natomiast szukali groźnego strzału z ostrego kąta. Wynik 0:0 do przerwy nie mógł więc dziwić kibiców zgromadzonych na Stadionie Ludowym.

 

Po przerwie spotkanie miało bardziej otwarty charakter, lecz z upływem czasu było jasne, że kto strzeli - ten raczej wygra spotkanie. Tak też się stało. W 77. minucie Kacper Wołowiec sfinalizował ładną akcję swojej drużyny i wykorzystał moment dekoncentracji w szeregach defensywy BKS-u. Bialska Stal mogła odpowiedzieć - Paweł Michałek "ostemplował" słupek po uderzeniu głową. Finalnie jednak stan 1:0 utrzymał się do ostatniego gwizdka arbitra.