„Dwójka” Podbeskidzia w eksperckiej opinii była nieznacznie faworyzowana. I niejako w myśl owej tezy w 12. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie. Ze strzałem Damiana Oczko bramkarz Łukasz Byrtek jeszcze sobie poradził, ale wobec dobitki Patryka Gibasa z bliskiej odległości nie miał nic do powiedzenia. Wyrównanie nadeszło nadspodziewanie szybko, wszak bielszczanie grę zdawali się kontrolować. Kosztowny okazał się błąd Arkadiusza Leszczyńskiego, który po wydaniu okrzyku „moja” nie ruszył w kierunku futbolówki. Nerwowa reakcja Patryka Drabika przy próbie wybicia piłki zakończyła się przewinieniem w narożniku „16”, a z „wapna” pewnie sprawiedliwość wymierzył Marcin Byrtek. Po obiecującym początku kolejnych równie znacznych emocji kibice nie uświadczyli, choć pod obiema bramkami zwłaszcza przy stałych fragmentach kotłowało się. Najaktywniejszy w szeregach GKS-u był na lewej flance Szymon Byrtek, miejscowi mogli fetować powtórną zaliczką dzięki uderzeniu Michała Batelta, finalnie wyekspediowanym przez golkipera „Fiodorów”.

Rewanżowa odsłona nie była wielkim widowiskiem. Tak jednym, jak i drugim brakowało tzw. elementu zaskoczenia. A podział punktów nie usatysfakcjonował przede wszystkim piłkarzy rezerw Podbeskidzia. – Boli to, że w tak dziecinny sposób straciliśmy gola. W szatni nastroje nie były najlepsze, bo czuliśmy, że był to mecz jak najbardziej do wygrania – skwitował trener bielszczan Adrian Olecki.