Nie ma co ukrywać, na boisku w Czechowicach-Dziedzicach zmierzyły się dwie drużyny o uznanej renomie, które trafiły do V-ligowego "czyśćca". Na jak długo? To się okaże. Niemniej, z perspektywy kibica MRKS i LKS stworzyły dobry spektakl. W 12. minucie zobaczyliśmy pierwsze trafienie. Po dośrodkowaniu Filipa Gajdy główkował Szymon Byrtek. Piłka po jego strzale odbiła się od poprzeczki, a w podbramkowym zamieszaniu dobił ją skutecznie Adrian Pindera. 

 

Jak się później okazało, gol ten ustalił losy pierwszej części meczu, choć to czechowiczanie mieli więcej z gry. W 31. minucie Daniel Iwanek został zatrzymany przez bramkarza LKS-u po radzie lewym skrzydle. 10 minut później Pindera podawał w sytuacji sam na sam do Sz. Byrtka, a jego strzał wybili sprzed linii obrońcy LKS-u.


Po przerwie obraz meczu nieco się zmienił - to ekipa z Czańca mocniej ruszyła na rywala. To zaowocowało w 59. minucie wyrównaniem, gdy Oleksandr Apanchuk głową przelobował Łukasza Byrtka. Chwilę później odpowiedzieć mógł MRKS, lecz Adam Grygier uderzał główką tuż obok słupka. Piłkę "meczową" LKS miał w 79. minucie. Maksymilian Bączek indywidualnej akcji nie zwieńczył trafieniem i ostatecznie wynik 1:1 utrzymał się do końca spotkania, choć z perspektywy całego meczu wydaje się być to rezultatem sprawiedliwym.