Faworyt poradził sobie dzisiaj bez zarzutu i już do przerwy było jasne, który zespół wyjdzie z rywalizacji zwycięsko. Orzeł z początku stwarzał zagrożenie przy stałych fragmentach, ale piłka w siatce znalazła się w 21. minucie. Skuteczny pressing wykonał Kamil Małolepszy, który po rajdzie skrzydłem dograł do Filipa Moiczka, a ten dopełnił formalności. W 37. minucie wynik gospodarze poprawili. Doskonałym prostopadłym podaniem popisał się Damian Chmiel, a wchodzący z bocznego sektora w pole karne Robert Mrózek nie miał trudności z egzekucją. Trafienie przed pauzą padło jeszcze jedno – w 45. minucie. W roli asystenta wystąpił Kamil Gazurek, który został uruchomiony dokładnym podaniem Małolepszego, zaś w meczowym protokole zaistniał powtórnie R. Mrózek.

Ekipa z Łękawicy ze spokojem mogła wyczekiwać rewanżowej odsłony, bo zaliczkę przed nią wypracowała sobie bardzo pokaźną. – Losy spotkania były na półmetku właściwie przesądzone, aczkolwiek nieźle zespół z Tworkowa wyglądał. Widać było ogromne zaangażowanie i chęci, także próby gry w piłkę – opisuje Krzysztof Wądrzyk, szkoleniowiec Orła, którego podopieczni jeszcze większą pewność poczuli w 65. minucie. Gazurek dograł do Chmiel, ten wygrał pojedynek z obrońcą, minął bramkarza LKS-u i dołożył zysk do okazałego łupu łękawiczan z soboty.

Odnotować należy, że „fantów” Orzeł zaliczyć mógł więcej. Na wspomnienie zasługuje efektowna akcja R. Mrózka z Moiczkiem, ale odgwizdany został przez sędziego spalony. Groźnie uderzał też Chmiel, a po wejściu na murawę przed szansami stawał po dwakroć Piotr Giertler. W 90. minucie defensywa Orła nieco się zagapiła, w efekcie czego rywal postarał się o bramkę honorową. – Pozostajemy bez porażki i to najważniejsze. Strzelaliśmy dziś fajne gole, byliśmy groźni nawet nie strzelając żadnego gola ze stałego fragmentu – klaruje Wądrzyk.