
Piłka nożna - A-klasa
Do zobaczenia za pół roku
- Ta runda kosztowała mnie tyle nerwów, że nie chcę widzieć piłki już do lutego! - powiedział nam Z PRZYMRUŻENIEM OKA Tomasz Cieślik, trener LKS-u Sopotnia. Niestety, ale to ostatni weekend w tym roku, w którym dane nam będzie emocjonować się a-klasowymi emocjami.
W minioną sobotę i niedzielę dobiegły końca rundy jesienne rozgrywek A-klasy bielskiej i skoczowskiej. W Bielsku-Białej na szczycie uplasował się Pionier Pisarzowice, który w 11. kolejkach zgromadził 24 punkty. Pionier ten rok kończy więc w nastroju... mieszanym. Wiadomo, lider cieszy, ale gdzieś w tyłach głowy zawodników ciągle siedzi niespełniona nadzieja na rywalizację w "okręgówce". Ostatecznie decyzją Śląskiego Związku Piłki Nożnej to LKS Rudołtowice-Ćwiklice zastąpił w rozgrywkach Ligi Okręgowej Bielsko-Tyskiej Fortunę Wyry. Tym samym ekipie z Pisarzowic przypadło "bawić się" na swoim podwórku.
W Skoczowie tytuł lidera uzyskało LKS Pogórze, które 2. w tabeli UKS APN Góral Istebna zdystansował na 4 "oczka". Tuż za podium zameldowała się ekipa z Kończyc Małych, która po spadku z "okręgówki" zdołała się ogarnąć. W A-klasie skoczowskiej wiosną szykuje się ciekawa walka o utrzymanie. Po 8 punktów mają zespoły z Nierodzima oraz Pielgrzymowic, zaś 12. Victoria Hażlach posiada punkt więcej. Nie ma tu więc mowy o dysonansie, który wystąpił w bielskiej Seria A. Soła Kobiernice, która w poprzednim sezonie była solidną "marką" ulokowała się na szarym końcu z dorobkiem raptem 4 "oczek".
Jako jedyne w grze pozostają jeszcze rozgrywki na Żywiecczyźnie. Po 12. kolejkach Muńcuł Ujsoły zgoła nieoczekiwanie zasiada na fotelu lidera, lecz Metal Węgierska Górka, który zgromadził punkt mniej, ma do rozegrania jedno zaległe spotkanie. Tuż za podium także równie zaskakująco. Beniaminek Magura Bystra oraz LKS Sopotnia mają o dwa punkty mniej od Muńcuła. Decydująca będzie więc zbliżającą się kolejka. Później na emocje ligowe przyjdzie nam czekać... blisko pół roku. - Ta runda kosztowała mnie tyle nerwów, że nie chcę widzieć piłki już do lutego! - powiedział nam pół żartem, pół serio Tomasz Cieślik, trener LKS-u Sopotnia.
Pół roku - czyli (w zaokrągleniu) 183 dni, 4392 godzin, 263 520 minut, 15 811 200 sekund. Krótko mówiąc, szmat czasu. - Co prawda dopiero od niedawna jestem aktywnym trenerem, więc ciężko mi mówić, czy dobra jest tak długa przerwa, czy nie. W niższych ligach ma to swoje plusy, bo zawodnicy oprócz piłki mają również obowiązki zawodowe. Piłkarze, którzy łączą pracę z piłką są bardziej zmęczeni od tych, dla których piłka nożna jest pracą. Dla tych pierwszych to dobry moment, aby odpocząć i "zatęsknić" za futbolem i poczuć jego głód. W ligach profesjonalnych moim zdaniem te przerwy powinny być natomiast krótsze. Możemy porównać to do normalnej fizycznej pracy. Żaden pracownik nie ma przecież 2 miesięcy urlopu - zauważa Bartosz Sala, trener Beskidu Gilowice.
Wraz z zakończeniem najbliższego weekendu zawodnicy występujący w A-klasie Żywiec udadzą się na "urlopy" i piłka pójdzie, choć na chwilę, w zapomniane. To doskonały czas, aby nadrobić stracone weekendy, spotkania ze znajomymi, wypady z małżonkami tudzież partnerkami czy po prostu nieco odpocząć. Można trochę częściej/więcej "popiwkować" i odwiedzać dobre knajpki nie przejmując się niczym, bo przecież "jutro nie ma treningu". Aż przychodzi druga połowa stycznia lub początek lutego i... brutalna weryfikacja. Marcin Brosz obecny szkoleniowiec Górnika Zabrze, gdy był jeszcze trenerem Koszarawy Żywiec, powtarzał swoim zawodnikom, że wypite piwo to zmarnowane 2 tygodnie treningu. Wtedy była to (obecna) III liga. Wyobrażacie sobie do dzisiejszych piłkarzy z poziomu A/B klasy czy "okręgówki" kierować podobne słowa? "Pompa" z trenera trwałaby co najmniej tydzień. - To normalne. Zwłaszcza w naszym kraju, gdzie wiadomo, jak wyglądają święta. Zbędne kalorie na tym poziomie są sprawą naturalną, ale w 3 miesiące treningów można wrócić do normy - zaznacza Cieślik.
Dla coachów przerwa zimowa wcale nie jest okresem wyjątkowo przyjemnym i nudnym. - Trzeba organizować halę i orlika na treningi. Następnie dochodzą sparingi oraz zajęcia z siły. Obowiązków jest całkiem sporo - podkreśla opiekun ekipy z Sopotni. To również czas, gdy trenerzy i działacze muszą poszukiwać wzmocnień i prowadzić negocjacje z graczami. A w dzisiejszych czasach, gdzie w większości przypadków gra się za "piwo i kiełbasę" to niełatwa sprawa. No bo czym skłonić piłkarza, aby grał w Twoim klubie, a nie za miedzą? Lepszej jakości kiełbasą?