Nareszcie – te słowa ulgi dało się słyszeć na stadionie w Bestwinie po dzisiejszej konfrontacji ze znacznie bardziej rutynowanym zespołem z Rybnika. Gospodarze, którzy we wcześniejszych IV-ligowych meczach grali nieźle, ale bez potrzebnego łutu szczęścia, tym razem nadarzającej się szansy na odniesienie zwycięstwa nie zaprzepaścili. Trudno jednak, aby tak się stało, skoro już po kwadransie rywalizacji ma się w zanadrzu konkretną zaliczkę.

Błyskawicznie po premierowym gwizdku arbitra miejscowi kibice mogli unieść ręce w górę. Podobnie zresztą piłkarze, a w szczególności Damian Gacek, który samotny, niemal 40-metrowy rajd zwieńczył pewnym ulokowaniem futbolówki w „świątyni” ROW-u. W 14. minucie wynik podwyższył Michał Gacek, wślizgiem wieńczący dogranie Krystiana Patronia z rzutu wolnego. Nie minęły pełne 2 kwadranse sobotniego starcia, a beniaminek „odjechał” przeciwnikowi na 3:0. Po stałym fragmencie Patronia goście niebezpieczeństwo zażegnali na moment, a z ponownej wrzutki Patryka Wentlanda skorzystał z najbliższej odległości M. Gacek.
 



Znakomita, a co najważniejsze do bólu skuteczna pierwsza część w wydaniu bestwinian, okazała się kluczem do sięgnięcia po historyczny łup. Podopieczni Sławomira Szymali – i to również zasługuje na uznanie – po pauzie wcale nie myśleli wyłącznie o tym, aby bronić dostępu do własnej bramki. Dowodem na to trafienia wprowadzonego z ławki Jakuba Raszki, notującego debiutanckiego gole w barwach LKS-u. W przypadku bramki na 4:0 pomocnik sfinalizował akcję lewą flanką, by kilka minut później głową wykończyć uprzednie zagranie Artura Sawickiego. Ostatni akcent potyczki to honorowy gol dla rybniczan, na którego przyjezdni zasłużyli. Bilans zysków po stronie ekipy z Bestwiny nie okazał się pokaźniejszy, bo w poprzeczkę wcelował Raszka, z bliska chybił Antoni Olek, zaś w golkipera ROW-u przymierzył z okolic 10. metra Sawicki.