W kontekście walki o utrzymanie w IV lidze inauguracja zmagań w Landeku była meczem wielkiej wagi – dodatkowo z rywalem również z dolnych rejonów tabeli.

Landek Z kim, jak nie z ekipą z Mikołowa?! Tak przed meczem w Landeku mówili kibice, którzy liczyli na premierowe zwycięstwo beniaminka na szczeblu IV ligi. Ale wiosenny start, wiosennej nadziei dla Spójni nie przyniósł...

Po kwadransie wzajemnego badania sił, mecz otworzył się gdy gola zdobyli goście. Prostopadłej piłki nie przeciął żaden z defensorów gospodarzy i bezradny Łukasz Chwałka został przelobowany. Niespełna 10 minut po bramce na 1:0, do wyrównania doprowadził Dominik Zieliński. Indywidualna akcja i pewny strzał po ziemi przywróciły apetyty na korzystne rozstrzygnięcie. Tym bardziej, że piłkarze czwartoligowego outsidera bramce przyjezdnych zagrażali. Szanse na bramkowe łupy mieli m.in. Andrzej Górniak i Grzegorz Gomółka.

– Zatliła się taka iskierka, że coś jednak możemy ugrać. Tej połowy nie oceniam źle, ale druga to była katastrofa, której nie spodziewałem się w najczarniejszych snach... – mówi krótko Jarosław Zadylak, szkoleniowiec Spójni Landek.

O wspomnianych 45 minutach futboliści Spójni będą chcieli zapomnieć i to jak najszybciej. Po trafieniu mikołowian na 2:1 w 60. minucie miejscowi poddali się. Nie dziwi zatem, że stracili kolejne dwa gole i wyraźnie ulegli ekipie AKS-u. A wobec wygranych innych zespołów z dołu tabeli – Fortecy Świerklany i Unii Racibórz – znaleźli się w sytuacji wręcz fatalnej i to już na starcie rundy wiosennej IV ligi śląskiej. 

Spójnia Landek – AKS Mikołów 1:4 (1:1)

Spójnia: Chwałka – Lech, Szczepanik, Kubica, Łacek, Makowski, Adamczyk, Gomółka (60' Przybyłka), Górniak (46' Cyran), A.Szwarc (80' Stawicki), Zieliński Trener: Zadylak