Piłkarze rezerw tamtejszego GKS-u nie zastosowali wobec outsidera V ligi żadnej taryfy ulgowej. Już po upływie kilkunastu minut wynik był z perspektywy Podhalanki koszmarny, wszak gospodarze „odjechali” na 4:0. Marnym, a może i żadnym pocieszeniem nie jest fakt, że gol numer 2 to konsekwencja błędu sędziowskiego, gdy strzegącemu „świątyni” zespołu z Milówki Sławomirowi Raczkowi odgwizdał przewinienie skutkujące rzutem karnym.

Kiedy w 39. minucie Patryk Semik umiejętnie zachował się po akcji i próbie strzału Kacpra Drewniaka, zanosiło się przynajmniej na otrząśnięcie z apatii i zryw reprezentanta Żywiecczyzny po kwadransie przerwy. Tu jednak nastąpił ciąg dalszy dotkliwej lekcji futbolu udzielanej przez jastrzębian. Defensywa Podhalanki kapitulowała jeszcze 5 razy, a rezultat niebezpiecznie zbliżył się do „dwucyfrówki”. Sporadycznie goście przebywali w bliskości bramki „dwójki” GKS-u, szczęścia szukał tam zwłaszcza bez powodzenia Semik.

– Zagraliśmy najsłabszy mecz w sezonie, w którym niestety nie podjęliśmy żadnej walki – dało się słyszeć po jednostronnej potyczce pod szatnią ekipy z Milówki.