Gdyby brać pod uwagę to, co działo się na skoczniach w Planicy podczas zmagań indywidualnych, bez trudu można by wskazywać kandydatów do złota, w pierwszym rzucie wymieniając również biało-czerwonych. Piotr Żyła to mistrz z obiektu normalnego, Dawid Kubacki brązowy medalista ze skoczni dużej, gdzie o podium otarł się przecież i Kamil Stoch. Dziś jednak forma Polaków tak znakomita nie była.

Już na półmetku konkursu szanse podopiecznych Thomasa Thurnbichlera na medal zostały poważnie ograniczone. Zajmując 5. lokatę do Austriaków tracili niemal dokładnie 15 punktów. To efekt zwłaszcza słabszego skoku wiślanina Aleksandra Zniszczoła. Najsłabszy z naszych zawodników lądował na 122 metrze, odstając od swoich konkurentów z reprezentacji liczących się w batalii o końcowy triumf.

 


Seria druga to wyraźna poprawa wspomnianego Zniszczoła, który lądował na 131,5 m. W stosunku do wcześniejszej próby progres zaliczył także Żyła, którego odległości z soboty to 131,5 m i 133 m. Daleko i stabilnie skakał Stoch, zaś wieńczący konkurs Kubacki z rozbiegu obniżonego o 2 belki - co było klasycznym zagraniem va banque szkoleniowca Polaków - zanotował 128,5 m. To ostatecznie pogrzebało nadzieje medalowe. Zresztą - gdyby polskich zawodników ocenić indywidualnie, to dziś żaden nie zająłby lokaty w czołowej "6"...

W Planicy dominowali Słoweńcy, którzy pierwszy tytuł w historii wywalczyli po pasjonującej walce z Norwegami i Austriakami, m.in. dzięki doskonałej dyspozycji Anze Laniska Timi Zajca, mających dziś najwyższe łączne noty. Polsce przypadło w udziale nielubiane przez sportowców 4. miejsce - z przewagą 1,4 "oczka" nad Niemcami, ale pokaźną, bo ponad 10-punktową stratą do "pudła".