Już po 23. minutach Orzeł Łękawica mógł cieszyć się z dwubramkowego prowadzenia. Wynik meczu z ROW-em Rybnik otworzył Sebastian Pępek, który dobił "wyplutą" piłkę przez bramkarza po strzale Szymona Byrtka. Wkrótce Byrtek sam wpisał się na listę strzelców, notując efektywną podcinką nad golkiperem. 

 

- W pierwszej połowie wyglądaliśmy bardzo dobrze taktycznie. Zniwelowaliśmy atuty przeciwnika i solidnie wywiązywaliśmy się ze swoich założeń. Mieliśmy okazje, by do przerwy prowadzić jeszcze wyżej - komentuje Marcin Osmałek, trener drużyny z Łękawicy, która tuż po zmianie stron roztrwoniła prowadzenie. - W szatni powiedzieliśmy sobie, jak chcemy dalej grać, ale ROW w 13 minut doprowadził do wyrównania. Mecz otworzył się na nowo. Sporo sytuacji miały obie drużyny - dodał Osmałek. 

 

 

W 71. minucie Marcin Pośpiech wyprowadził przyjezdnych na ponowne prowadzenie, pokonując bramkarza sprytnym strzałem po krótkim słupku. Po chwili gospodarze jednak skutecznie odpowiedzieli. W końcowych minutach Orzeł miał dwie "setki", by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę - Kacper Piórecki z bliskiej odległości uderzył niewiele obok bramki, natomiast po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i zamieszaniu pod "świątynią" ROW-u piłka zatrzymała się na słupku. 

 

- Graliśmy ze spadkowiczem z III ligi i przed meczem remis być może bralibyśmy w ciemno. Po końcowym gwizdku odczuwamy jednak niedosyt, bo trzykrotnie prowadziliśmy i mieliśmy jeszcze okazje, by strzelić na 4:3 - podsumował szkoleniowiec Orła Łękawica.