Lepiej z perspektywy wiślańskiej drużyny mecz ułożyć się nie mógł. Bo choć gospodarze zaatakowali jako pierwsi, a strzał Michała Czakona z okolic 13. metra nieznacznie minął bramkę, to niebawem szybkie wypady pozwoliły piłkarzom WSS uzyskać przewagę 2 goli. W 3. minucie podanie z głębi pola Dawida Mazurka przejął Gabriel Boś, uderzając następnie pod nogami golkipera LKS-u. Po upływie 120. sekund od wspomnianego zdarzenia dystans wzrósł. Dawid Jenkner akcję zapoczątkował, a efektowny rajd Bosia zwieńczyło wyłożenie futbolówki niczym „na tacy” D. Mazurkowi, który mimo wysiłków Marcina Nawrockiego nie pomylił się. Wyborny start przyjezdnych z Wisły nie pozostał bez wpływu na dalszy przebieg znacznej części potyczki. Zespół mający sporą zaliczkę grał mądrze, a do zagrożenia w obrębie bramki dochodziło głównie po wrzutach z autu. Po jednym z nich nad poprzeczką uderzył Krystian Strach.
 



Cofnięci wiślanie utrudniali zadanie przeciwnikowi także, gdy drużyny stronami się zamieniły. Golkiper pogórzan nie mógł jednocześnie narzekać na brak pracy, bo co rusz z kontrami ruszali Dorian Chrapek, Szymon Płoszaj czy aktywny dziś Boś, sprawdzając jego czujność. W 70. minucie w polu karnym sfaulowany został Chrapek, ale Marcin Mazurek huknął niespodziewanie ponad „świątynią”. Instynkt snajperski nie zawiódł za to w 73. minucie Płoszaja, obsłużonego po przechwycie piłki przez D. Mazurka. Gdyby nie w poprzeczkę, lecz nieco niżej uderzył M. Mazurek, a Tymoteusz Pilch nie przegrał pojedynku z bramkarzem, to zespół Tomasza Wuwera fetowałby nader okazały triumf. A tak doszło w minucie 78. do minimalnego zmniejszenia strat, co w zasadzie do spółki uczynili napastnik miejscowych K. Strach i usiłujący mu w tym przeszkodzić defensor WSS Jakub Waleczek. Na trafienie piłkarze z Pogórza w pełni zasłużyli, wcześniej wszak przy stanie 0:2 wyborne szanse zaprzepaścili Przemysław Górecki i K. Strach.

Sięgając po maksymalny łup w Pogórzu piłkarze z Wisły dołączyli do Podhalanki Milówka, Spójni Zebrzydowice, Wisły Strumień i... LKS-u Pogórze z liczbą 10. wygranych spotkań na finiszu rozgrywek. Co ciekawe, dzisiejszego konkurenta zarazem w końcowej tabeli ligowej przeskoczyli o ledwie „oczko”.