Dobre tempo towarzyszyło premierowej odsłonie spotkania. Nic dziwnego, wszak spotkały się ekipy o uznanej renomie w III lidze, grupy 3. Jakości, może i momentami brakowało, jednak nie wpływało to rażąco na obraz meczu. Optyczna przewaga należała do zielonogórzan. Ci oddali również więcej strzałów na bramkę Rekordu, lecz trudno mówić o tym, aby stworzyli sobie oni klarowną sytuację strzelecką. W przeciwieństwie do gospodarzy, którzy wychodzili ze składnymi, szybkim atakami. 2-krotnie swoimi umiejętnościami popisał się były bramkarz Podbeskidzia Wojciech Fabisiak. Przy trzeciej okazji Rekordu był już bez szans. W 40. minucie z trafienia cieszył się Daniel Świderski. Napastnik Rekordu otrzymawszy prostopadłe dogranie od Bartłomieja Twarkowskiego, mając jeszcze obrońcę "na plecach", pokonał Fabisiaka w sytuacji sam na sam. Na tym jednak bielszczanie nie zamierzali poprzestać...

 

 

Od początku drugiej połowy "rekordziści" zagrali odważnie w ofensywnie. Swoje okazje mieli Filip Waluś oraz głową Świderski. W 52. minucie podopieczni Dariusza Mrózka dopięli swego. Piłka po złym wybiciu defensora Lechii trafiła wprost pod nogi Tomasza Nowaka, a ten nie omieszkał nie wykorzystać tej sytuacji - doświadczony zawodnik ulokował futbolówkę strzałem z okolicy 10. metra. Nowak raz jeszcze wpisał się na listę strzelców w 65. minucie, zamieniając na gola rzut karny podyktowany za dość lekki faul na Świderskim. Warto jednak podkreśli, że w tzw. międzyczasie czerwoną kartkę ujrzał zawodnik Lechii i grając w "10" trudno było przyjezdnym myśleć o odwróceniu losów meczu. 

 

Do końca spotkania biało-zieloni grali bardzo ekonomicznie. Mieli wynik "w kieszeni" i osłabionego rywala. "Rekordziści" dowieźli do końca wynik 3:0, notując świetny początek rundy wiosennej i pokonując Lechię tym samym rezultatem co kilka dni wcześniej w batalii pucharowej... Legia Warszawa.