
Seweryn Kosiec: Przez pryzmat faworyta na nikogo bym na tym poziomie nie patrzył
Po długiej przerwie zimowej ruszają w nadchodzący weekend rozgrywki „Serie A” na Żywiecczyźnie. – Zapowiadają się bardzo, ale to bardzo ciekawie – przyznaje w rozmowie z naszym portalem Seweryn Kosiec, szkoleniowiec Beskidu Gilowice, który ma aspiracje, by „zamieszać się” w walkę o mistrzostwo.
SportoweBeskidy.pl: Kiedy rozmawialiśmy na wstępie przygotowań awizował trener kadrowe status quo w Gilowicach. Tymczasem mamy coś w rodzaju pospolitego ruszenia, bo nagle chyba jednak solidnie się wzmocniliście?
Seweryn Kosiec: Tak, bo powracali do nas zawodnicy, którzy w trakcie poprzedniej rundy z różnych względów odeszli. Przede wszystkim Bartek Sala, który był postacią niewątpliwie napędzającą naszą ofensywę, a jego rezygnacja była dla nas dużym zaskoczeniem. Wrócił też po pewnych osobistych perturbacjach Tomek Kastelik, trenuje z nami regularnie Szymek Tatara, którego obowiązki zawodowe nieco jesienią wstrzymywały. Wrócił też Olaf Oganisyan, jest Dawid Nowak. Mamy także istotny nabytek w osobie Michała Talika, który przywdziewał nie tak dawno barwy Sokoła Słotwina.
Szczególną jednak uwagę zwracam na naszą grupę juniorów, którzy są bardzo zaangażowani w treningi i nie mam wątpliwości, że będą dla środowiska w Gilowicach przyszłością. Trzeba o tym moim zdaniem głośno mówić, bo naprawdę chcą i jakby mogli, to na treningi przychodziliby codziennie, a to dziś wcale takie oczywiste nie jest. Nawet w szkołach sportowych zdarzają się sytuacje unikania treningów, a tu mówimy o całkowicie dobrowolnym uczestnictwie. Wiadomo, że ci chłopcy są zbyt młodzi, aby ligę na tym etapie w jakimś większym stopniu zawojować, ale małymi krokami pójdą do przodu, właśnie dzięki systematyce treningów.
SportoweBeskidy.pl: Pozwala was to stawiać w takim razie w wąskim gronie faworytów żywieckiej A-klasy?
S.K.: Przez taki pryzmat na nikogo bym na tym poziomie nie patrzył. Liczę, że powroty tych bardziej doświadczonych zawodników, wraz z solidnie przepracowaną zimą, przyczynią się do tego, iż będziemy lepsi. Natomiast widzę jednocześnie, że w każdym zespole ktoś nowy się pojawia i należałoby takie ruchy rozpatrywać jako wzmocnienia. Weźmy „dwójkę” Orła Łękawica, do której z racji szerokości składu V-ligowego, schodzić będą piłkarze występujący właśnie na tym poziomie. Zadowoleni z przygotowań są w Lipowej, świetne wyniki osiągał w sparingach LKS Leśna, dużo dobrego słyszy się o postawie Maksymiliana Cisiec, który piłkarsko był jesienią jednym z lepszych zespołów. Jest mający coś do udowodnienia Muńcuł Ujsoły. Poszczególne drużyny z czołówki, a ta jest bardzo szeroka, mają swoje aspiracje i nadzieje. Wszystko „w czubie”, przy tak nieznacznych różnicach punktowych, może się całkowicie zmienić.
SportoweBeskidy.pl: Ale o mistrzostwo chcecie powalczyć?
S.K.: Chcemy, to oczywiste. Czy to będąc wcześniej w Śrubiarni, czy w Łękawicy zawsze mówiłem, że po to się gra i trenuje, aby stawiać ambitne cele do realizacji. Do lidera z Sopotni tracimy 6 punktów i nie jest to jakiś dystans nie do nadrobienia. Dlaczego więc nie spróbować? Byłbym głupi, albo zwyczajnie nieszczery, gdybym twierdził w naszej sytuacji, że wygranie ligi nas nie interesuje.
SportoweBeskidy.pl: Ciekawa inauguracja przed wami. Trudno inaczej mówić o w jakimś sensie elektryzującym na szczeblu a-klasowym meczu z Góralem Żywiec.
S.K.: Fajny mecz się zapowiada. W Żywcu szczęśliwie jesienią wygraliśmy i zapewne Góral będzie chciał się zrewanżować. Poza tym dla mnie to zawsze spotkanie ogromnie sentymentalne, bo przeciwko klubowi, który mnie w tym piłkarskim życiu wychował. Mecze w Gilowicach są takim świętem dla lokalnej społeczności, z ciekawą otoczką, racami na trybunach, atrakcjami poza boiskiem dla osób w różnym wieku. Nie byłoby tego bez organizacyjnych wysiłków, które są tu czynione. W najbliższą niedzielę też będzie więc głośno we wsi (śmiech).
Wracając do sportu, to w ogóle mamy ciekawy i ważny początek rundy, bo po Góralu czekają nas mecze z mocnymi „dwójkami” Orła i Stali-Śrubiarnia oraz liderem po jesieni. Przekonamy się więc dość szybko w jakim miejscu jesteśmy.
SportoweBeskidy.pl: A forma Beskidu Gilowice? Bo ile uznać za miarodajny ostatni sparing ze Smrekiem Ślemień, który przegraliście aż 1:9, to jakoś super optymistycznie nie jest...
S.K.: Nie mieliśmy przeciwko Smrekowi żadnych argumentów i zostaliśmy całkowicie zdominowani – to trzeba sobie uczciwie powiedzieć. Ale chciałbym podkreślić, że wcześniej graliśmy sparingi z rywalami z „okręgówki” i nie powiem, żebyśmy byli w nich słabsi. Tutaj Brazylijczycy w składzie ekipy ze Ślemienia robili taką różnicę, że nie potrafiliśmy się temu przeciwstawić. Boczni obrońcy praktycznie się nie zatrzymywali, tworzyli przewagi w działaniach ofensywnych. Było też widać na boisku taką naturalną rotację na pozycjach... Uważam też, że nie daje ten mecz jakiegoś powodu do wielkiego niepokoju czy bicia na alarm, bo żaden w A-klasie na takiej intensywności nie będzie rozgrywany.
SportoweBeskidy.pl: Jakiej rundy trener się spodziewa?
S.K.: Bardzo, ale to bardzo ciekawej, z wieloma meczami „na styku”. W naszej A-klasie, z tego, co zdążyłem już zauważyć, większość drużyn prezentuje podobny sposób gry, warunkowany również stanem boisk. Walka jest czynnikiem dominującym. Największą bolączkę stanowi z kolei brak stabilności w kadrach drużyn. Tu chyba był klucz do równej postawy i tak pozytywnych jesiennych rezultatów beniaminka z Sopotni. Gdy jednak gra się z meczu na mecz w składzie w miarę zbliżonym, to pewne automatyzmy się nawet na tym poziomie łapie.