Ekipa z Częstochowy jest liderem II ligi. Różnica klasy po części – zapewne – wpłynęła na decyzje personalne trenera Rekordu. Te były dość nieoczywiste, jak też to, iż kilka zawodniczek wystąpiło na nie swoich pozycjach. Mimo to nie ucierpiała na tym siła "rażenia" piłkarek z Cygańskiego Lasu. Częstochowianki należy docenić za to, że nie przestraszyły się wyżej notowanych rywalek, tylko od pierwszej minuty szukały ofensywnej gry, ale... 

Wedle powiedzenia "w to mi graj" bielszczanki podjęły rękawice i poszły na wymianę ciosów. To okazało się być dobrą decyzją. Do przerwy Rekord prowadził 3 bramkami, a najlepszą skutecznością popisała się Karolina Czyż, która otworzyła wynik meczu w 23. minucie, a tuż przed końcem premierowej odsłony spotkania podwyższyła rezultat. 

Po zmianie stron intensywność spotkania spadła, choć nie oznacza to, że na placu gry nic się nie działo. Dobrą zmianę dała Anna Chóras, która dwukrotnie wpisywała się na listę strzelców. W międzyczasie Skra zdobyła bramkę honorową, lecz co oczywiste było to za mało, aby nawiązać walkę z dobrze dysponowanymi "rekordzistkami". –  Przedmeczowe założenia były identyczne, jak w meczu z SWD – próba gry według nowej formuły „otwarcia” oraz wysoki pressing. Okazało się to wcale nie takie łatwe, wobec bardzo dobrej postawy zawodniczek Skry. Warto podkreślić, iż w grze naszych dziewczyn widać, że każda walczy i chce się przebić do pierwszej jedenastki. Cieszy również element finalizacji po grze w ataku pozycyjnym – powiedział na łamach strony klubowej trener Rekordu, Marcin Trzebuniak.