
Gdy nie możesz wygrać...
Remis przed przerwą, remis też i po niej. Spójnia Zebrzydowice z takim efektem wspomnianym rywalizowała z Granicą Ruptawa.
W 17. minucie gospodarze meczu objęli prowadzenie, w czym istotny był udział nie tylko strzelca bramki Patryka Mazurka, ale i popełniającego błąd „w tyłach” Szymona Chmiela. – Poza tym jednym momentem nasza gra w defensywie wyglądała dobrze – zaznacza Grzegorz Łukasik, szkoleniowiec zebrzydowiczan, którzy w 29. minucie zapracowali na wyrównanie. W polu karnym obrońców Granicy uprzedził Szymon Paluch. Faktem jest jednak, że piłkarze Spójni zadowoleni być nie mogli. Doskonałą szansę jeszcze przy bezbramkowym stanie miał dla przyjezdnych Sebastian Nowak, któremu zabrakło zimnej krwi.
Podobnie, jak w premierowych 45. minutach wynik kształtował się, gdy drużyny powróciły na murawę. W 61. minucie Błażej Śmiałkowski ponownie dał Granicy zaliczkę. I tym razem nastąpiła riposta. Mowa o sytuacji z 73. minuty. Składną wymianę kilku podań sfinalizował w najlepszy możliwy sposób Mateusz Wiącek, dzięki czemu reprezentant „okręgówki” nie dał się pokonać. – Trochę czasu do ligi jeszcze nam pozostało i mam nadzieję, że zdążymy poprawić to, co szwankuje. Szukając natomiast pozytywów stwierdziłbym, że gdy meczu nie można wygrać, to trzeba zrobić wszystko, aby go nie przegrać – oznajmia trener ekipy z Zebrzydowic.