– Jesteśmy przygotowani na ten moment na każdą opcję. Może się okazać, że kwestie stricte formalne przedłużą się, a wtedy pewnie wiosną pozostaniemy jeszcze w Ślemieniu. Ale mamy też alternatywę, gdyby inwestycja ruszyła – tłumaczy Tomasz Wiśniewski, prezes Smreka.

Jeśli obiekt w Ślemieniu dostępny nie będzie, to podopieczni Piotra Jaroszka domowe spotkania rozgrywać będą w Gilowicach. Terminy dostosowane zostaną wówczas tak, aby mecze Smreka w lidze okręgowej nie kolidowały z a-klasowymi potyczkami Beskidu w roli gospodarza. – Chcielibyśmy zostać przy meczach w niedzielę, natomiast zdajemy sobie sprawę, że grając na nie swoim boisku będziemy musieli być w tym temacie elastyczni – dodaje sternik klubu z Żywiecczyzny.

– Narzekać nie zamierzamy, nawet w przypadku konieczności gry w Gilowicach. Tym bardziej, że tam obiekt jest na miarę „okręgówki”. W Ślemieniu też taki będzie. Mało kto będzie miał równie komfortowe warunki. Ale trzeba najpierw uzbroić się w cierpliwość i trochę przemęczyć – przedstawia tymczasem perspektywę samej drużyny szkoleniowiec Smreka.

W klubie liczą na to, że po rozstrzygniętym przetargu inwestycja zostanie zrealizowana ostatecznie według przyjętej już koncepcji, a nie w formule „zaprojektuj-wybuduj”. To wiązałoby się z koniecznością wyboru oferty najtańszej, co niekoniecznie przyczyniłoby się do stworzenia w Ślemieniu obiektu odpowiedniej jakości, a zarazem na miarę faktycznych potrzeb i oczekiwań środowiska. Zadanie inwestycyjne przewiduje przede wszystkim budowę boiska o wymiarach 105x68 m ze sztuczną nawierzchnią najnowszej generacji. W nowym budynku klubowym, niezależnie od pomieszczeń szatniowych, sanitarnych i biurowych, znalazłaby się również strefa odnowy biologicznej.