Zaskoczenie spotkało „Fiodorów” wraz z pierwszą akcją ofensywną podopiecznych Kamila Sornata. Z rzutu rożnego sprytnie piłkę wycofał Ireneusz Jeleń, a przed „16” czekał na to Tomasz Szyper, który pokonał golkipera GKS-u. – Byliśmy przygotowani na ciężki bój od początku meczu. Tym bardziej, że brakowało nas dziś pod względem kadrowym, co spowodowało konieczność dokonania zmian w systemie gry. Adaptacja w takich okolicznościach okazała się trochę skomplikowana – zaznacza Seweryn Kosiec, szkoleniowiec wicelidera „okręgówki”.

Trafienie powyżej opisane wcale jednak faworyta nie zniechęciło i w przeciągu kolejnego kwadransa zrobili sporo, by wyrównać. Na bakier było natomiast ze skutecznością – strzał Marcina Byrtka z okolic 11. metra obronił Roman Nalepa, zaś z bliska spudłował Maciej Łącki. Pomocnik zespołu z Radziechów szybko się zrehabilitował. W 25. minucie otrzymał futbolówkę wrzutem z autu i solowy błyskiem wyrównał wynik. Humory w szeregach przyjezdnych poprawiły się tuż przed nadejściem pauzy. W bocznym sektorze pojedynek wygrał Patryk Kłyszyński, podał wzdłuż bramki w kierunku Remigiusza Mrózka, który doskonałej sposobności na strzelenie gola ani myślał marnować.

Wystarczyło kilka minut drugiej części, aby piłkarze GKS-u znów zagrozili „świątyni” strzeżonej przez Nalepę. Kacper Marian pojedynek z golkiperem Piasta przegrał, a Byrtek mimo idealnej pozycji strzeleckiej do podwyższenia wyniku nie doprowadził. Wątpliwości nie pozostawiła 72. minuta. Z wykorzystaniem niewątpliwego atutu szybkości drogę do siatki cieszynian odnalazł Marian. I choć wkrótce rezultat znów był „stykowy”, gdy Michał Greń z bliska pokonał Wojciecha Barcika, to swojego rytmu GKS nie stracił. W 78. minucie zwycięstwo nad Olzą przypieczętował Jakub Pieterwas, mierząc w okienko po prostopadłym podaniu Wojciecha Drewniaka.

Radziechowianie odnieśli zwycięstwo, które z przebiegu całej rywalizacji uznać należy za zasłużone przy sporej liczbie wypracowanych szans. – Stracone gole w dość prosty sposób nieco nam ciążą, ale nie da się wszystkich meczów wygrywać „do zera”. Cieszy, że znów mamy komplet, na który musieliśmy zapracować – dodaje Kosiec.