Kiedy w 9. minucie Eryk Rybka pomknął w kierunku bramki Iskry po przytomnym podaniu Jakuba Węglorza i piłkę ulokował między słupkami, gospodarze mogli poczuć się pewnie. Ale wspomniane trafienie było jedynie zalążkiem kanonady – co w tym przypadku najistotniejsze – obustronnej, lecz dającej gościom z Pszczyny poważny handicap. Półmetek spotkania to jednak remis 2:2. Na wyrównanie i objęcie prowadzenia przez rywala odpowiedź znalazł egzekwujący nieomylnie „11” Volodymyr Varvarynets.

W drugiej części nic po myśli drogomyślan się nie układało. W 55. minucie gola numer 2 dziś zanotować mógł Rybka, ale tym razem „setkę” zwieńczył uderzeniem w słupek. Akcja przeniosła się pod bramkę Błyskawicy, gdzie przy wślizgu piłki ręką dotknął Węglorz. Arbiter wskazał na „wapno” i tak przyjezdni znów posiadali inicjatywę. Krótko po upływie godziny Mateusz Pońc mógł tylko przyklasnąć po doskonałym strzale jednego z zawodników Iskry z dalekiej odległości. Niebawem również Mateusz Piesiur „zgrzeszył” skutecznością i sytuacja Błyskawicy zrobiła się iście dramatyczna.

– Za słabo wyglądaliśmy w defensywie, tracąc gole, jakich tracić nie wolno. Mimo tego podjęliśmy rękawicę i mogliśmy jeszcze wyciągnąć remis – oznajmia Krystian Papatanasiu, szkoleniowiec Błyskawicy, nawiązując do animuszu, jakim jego podopieczni wykazali się w ostatnich 20. minutach dzisiejszego starcia.

W 71. minucie rozmiary strat po aucie zmniejszył Węglorz. Kolejny stały fragment gry – tym razem rzut wolny – dał miejscowym bramkę kontaktową w 85. minucie, gdy wśród strzelców zaistniał Bartłomiej Szołtys. Usiłujący uratować punkt piłkarze z Drogomyśla przypuścili zmasowany atak, ale gola na wagę remisu się nie doczekali. Najlepszą okazję ku temu miał Daniel Krzempek, którego uderzenie defensorzy Iskry wyekspediowali z linii bramkowej.