Po raz pierwszy od niepamiętnych wręcz czasów Podbeskidzie zagrało mecz, w którym „nie musiało”. Trener Leszek Ojrzyński mógł więc dokonać kilku roszad w składzie.

malinowski piotr tsp Stąd też obecność na murawie po dłuższej nieobecności takich zawodników, jak Adam Deja czy Mateusz Kupczak. Od pierwszej minuty szansę gry dostali także m.in. Przemysław Pietruszka oraz Sebastian Bartlewski. Nic do stracenia w Bielsku-Białej nie mieli jednak także goście z Lubina, zdegradowani w minionej kolejce rozgrywek. Długimi fragmentami to właśnie piłkarze Zagłębia stanowili większe zagrożenie ofensywne. Potwierdzenie tego to chociażby uderzenie Aleksandra Kwieka, obronione w 10. minucie przez Richarda Zajaca. Podobne zdarzenie, z jeszcze groźniejszym efektem, miało miejsce w 30. minucie. „Górale” odpowiedzieli próbą Kupczak oraz Damiana Chmiela, w obu przypadkach lubinianie bez trudu wybrnęli z opresji. Nie była to więc taka postawa gospodarzy, jakiej pewnie po zagwarantowaniu sobie bytu oczekiwali licznie zgromadzeni kibice na Stadionie Miejskim...

Inaczej rozpoczęła się druga połowa meczu, a znając wcześniejsze występy Podbeskidzia w tej rundzie i to specjalnie nie dziwiło. W 50. minucie golkiper przyjezdnych sfaulował w polu karnym Chmiela i słusznie sędzia Bartosz Frankowski wskazał na „wapno”. Niezawodny kapitan Marek Sokołowski, ku ogólnemu zaskoczeniu,... przestrzelił nad poprzeczką. I można było mimo wszystko z ulgą odetchnąć, że pierwsza niestrzelona „11” w tym sezonie nastąpiła właśnie w tak... sprzyjających okolicznościach. Inicjatywa miejscowych przejawiała się kolejnymi strzałami na bramkę Zagłębia. Krótko po wejściu dwie próby zanotował Piotr Malinowski, który nie zdołał trafić w światło „świątyni” lubinian. Wreszcie w 77. minucie bielszczanie dopięli swego. Gol na wagę zwycięstwa to następstwo przechwytu, dynamicznej szarży i ładnego strzału wprowadzonego na boisko kilka minut wcześniej Krzysztofa Chrapka. Odnotować trzeba, że nad wyraz ambitnie o wyrównanie do samego końca starali się „Miedziowi” i tylko odpowiednia koncentracja gospodarzy pozwoliła kolejne „oczka” dowieźć do finiszu ostatniej w tym sezonie konfrontacji ekstraklasowej w Bielsku-Białej. Dorobek bramkowy, raz jeszcze za sprawą Chrapka, został powiększony ładnym uderzeniem w 87. minucie. Podbeskidzie potwierdziło ponownie, że zasłużenie zajmuje miejsce w czołówce grupy spadkowej i jest pełnoprawnym "ekstraklasowiczem".

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Zagłębie Lubin 2:0 (0:0) 1:0 Chrapek (77') 2:0 Chrapek (87')

Podbeskidzie: Zajac – Kupczak, Telichowski, Konieczny, Pietruszka – Sokołowski, Deja, Iwański, Chmiel (88' Kołodziej), Bartlewski (59' Malinowski) – Pawela (70' Chrapek) Trener: Ojrzyński