To było kolejne spotkanie, w którym Podbeskidzie słabo wchodzi w mecz i w trakcie pierwszego kwadransa traci bramkę. Dokładnie w 14. minucie Bartosz Śpiączka sfinalizował dośrodkowanie z bocznego fragmentu boiska. Chwilę później przed szansą na zdobycie bramki na 2:0 stanął Patryk Mikita, lecz były zawodnik m.in. Legii Warszawa trafił w słupek. Dużo o zespole Podbeskidzia mówi fakt, iż jednym z najlepszych strzelców drużyny jest obrońca Daniel Mikołajewski, na którego akurat można liczyć w trudnych chwilach, co pokazał mecz ze Stalą Rzeszów. Również i w starciu z GKS-em miał on swoją okazję na wyrównanie po stałym fragmencie, lecz dobrze interweniował golkiper gości. 

 

Z akcji jednak Podbeskidzie nie potrafiło sobie stworzyć dogodnej okazji i do przerwy Górale schodzili przegrywając 0:1. 

 

Nie udało się bielszczanom powtórzyć wyczynu ze wspomnianego spotkania ze Stalą, kiedy to po zmianie stron odmienili losy meczu. W 53. minucie wynik podwyższył wychowanek Podbeskidzia Jakub Bieroński, który uderzeniem z woleja zaskoczył bramkarza Podbeskidzia. I to było tyle, jeśli chodzi o bramki w tym spotkaniu. Można zrozumieć mniejszy potencjał w zespole Podbeskidzia. Można zrozumieć pewne deficyty w umiejętnościach, ale bielszczanie w tym spotkaniu nie podjęli "rękawic", aby pokusić się przynajmniej o trafienie kontaktowe...