I dominacja, i nerwy
Niezmiennie w dobrej formie znajduje się w obecnym sezonie V-ligowym ekipa z Łękawicy.
Przez długi czas sobotniej rywalizacji wszystko przebiegało po myśli zespołu wyżej notowanego w ligowej stawce. Orzeł przeważał, stwarzał sytuacje bramkowe, a część z nich została zamieniona na gole. W 10. minucie w pole karne ekipy z Krzyżanowic wbiegł Damian Chmiel, tam też został sfaulowany, a „z wapna” pewnie przymierzył Seweryn Caputa. Na podwyższenie wyniku kibice czekali tylko do 21. minuty. Asystą wykazał się Mateusz Biegun, a Chmiel w porę futbolówkę przejął, by plasowanym strzałem przy słupku pokonać golkipera przyjezdnych. Orzeł miał w tym fragmencie jeszcze inne szanse, by wspomnieć m.in. o 2 starciach Filipa Moiczka z bramkarzem LKS-u. Rywal na tym tle? Do połowy „dojechał” bez celnego strzału.
– Wydawało się, że mamy nad meczem pełną kontrolę i nic złego nam stać się nie może. Tym bardziej, kiedy jeszcze podwyższyliśmy prowadzenie – zaznacza Krzysztof Wądrzyk, szkoleniowiec drużyny z Łękawicy, która istotnie w 78. minucie w następstwie dwójkowej akcji Chmiela z Caputą zwiększyła różnicę bramkowych łupów.
Gościom oddać należy, że ambitnie starali się o to, aby choć część strat zniwelować i ta sztuka się im powiodła. Mateusz Danieluk i Dawid Pawlusiński zameldowali się w gronie strzelców stosownie w 80. i 93. minucie, a tym samym w doliczonym czasie gry wynik zgoła niespodziewanie z racji wcześniejszych zdarzeń zrobił się „stykowy”... – Sami sobie „nerwówkę” sprokurowaliśmy. Zrzuciłbym to na karb braku odpowiedniej koncentracji i będących tego następstwem błędów, gdy rezultat był dla nas korzystny, a przez 80. minut w pełni na murawie dominowaliśmy – zaznacza Wądrzyk.