Do Górala należała wstępna faza test-meczu. W niej oddali kilka strzałów – sposobu na pokonanie Rafała Jacaka szukali m.in. Bartłomiej Rucki, Andrzej Łacek czy Dawid Colik. – Mieliśmy przewagę optyczną, piłka częściej krążyła między naszymi zawodnikami, ale nie mogliśmy naszych akcji zamienić na gola – zaznacza trener gości Dariusz Rucki. Wiślanie z kolei grali może i nazbyt zachowawczo, jak na potyczkę rozgrywaną na własnym boisku... – Po roszadach dopiero tworzymy drużynę i nie wszystko funkcjonuje jeszcze należycie. Zmieniliśmy jednak po mniej więcej 20. minutach taktykę na grę wysokim pressingiem, co ograniczyło zapędy przeciwnika – komentuje Patryk Pindel, szkoleniowiec WSS, strzelającego wprawdzie gola w minucie 25., lecz nieuznanego przez arbitra z racji odgwizdanego spalonego.

W wysiłkach zmierzających do zdobycia bramki obie drużyny nie ustawały po zmianie stron, przy czym większą inicjatywą wykazywali się już gospodarze. – Intensywność z pierwszej połowy zrobiła swoje. Fizycznie nie prezentowaliśmy się tak korzystnie, choć swoje okazje stworzyliśmy – nadmienia D. Rucki, przywołując uderzenie B. Ruckiego obok celu w sytuacji „1 na 1” czy chybioną główkę A. Łacka. Im dłużej sparing trwał, tym groźniejsi byli miejscowi, by wspomnieć o rzucie wolnym Sebastiana Juroszka, sparowanym przez Andrzeja Nowakowskiego, oraz pomyłce Mateusza Szymali ponad poprzeczkę w sytuacji cokolwiek klarownej. – Broniliśmy się mądrze i zachowaliśmy czyste konto, a to nam zbyt często się nie zdarza. Liczę, że w defensywie będzie się to dalej tak dobrze układać. A ofensywa? Pewne schematy wymagają oczywiście dopracowania – analizuje szkoleniowiec ekipy z Istebnej.

– Za nami wartościowa jednostka, bo znacząca część meczu upłynęła na dużej intensywności – to już zgodne podsumowanie obu trenerów w następstwie bezbramkowego remisu – rozstrzygnięcia nietypowego w grach o kontrolnym charakterze.