- Drużyna perfekcyjnie wyeliminowała największe atuty przeciwnika, a przy tym zrealizowaliśmy założenia w ofensywie, co dało nam zasłużone zwycięstwo na trudnym terenie, jakim niewątpliwie jest boisko w Ślemieniu - przyznaje w rozmowie z naszym portalem Sebastian Gierat, trener Borów Pietrzykowice, które dzięki wygranej ze Smrekiem wskoczyli na "fotel" lidera. Ale od początku... 

 

Ekipa ze Ślemienia nie miała w tym meczu za wiele argumentów w ofensywie. Szukała swoich szans po kontratakach lub stałych fragmentach, lecz Bory bardzo mądrze neutralizowali wszelkie zakusy rywala w ataku. Wskutek tego był taki, że Smrek nie miał lepszej okazji bramkowej, a "konkrety" stały po stronie przyjezdnych. W 25. minucie na prowadzenie Bory wyprowadził Mateusz Sewera, który wykorzystał dogranie od Gabriela Duraja. Chwil kilka później trafienie po rzucie rożnym fetował Jakub Sołtysik, lecz arbiter zawodów gola nie uznał, gdyż dopatrzył się faulu w ofensywie. 

 

Co się odwlecze... W 67. minucie było 2:0. Piłkę po złym wybiciu gospodarzy dostał Szymon Kacprzak, zgrał do Damiana Sanetry, a ten sprytnym lobem zaskoczył golkipera ze Ślemienia. I to tyle jeśli chodzi o bramkowe "łupy" w tym starciu. Bory miały jeszcze swoje okazje po próbach Sewery, G. Duraja czy Adriana Dobii, lecz albo brakowało im precyzji, albo na przeszkodzie stawał bramkarz Smreka. 

 

- Zasłużone zwycięstwo Borów. To bardzo dobra drużyna, która będzie się biła o czołowe lokaty w tej lidze. Nie potrafiliśmy sobie stworzyć klarowniejszej okazji w tym meczu i to była nasza największa bolączka - dodaje szkoleniowiec ekipy ze Ślemienia, Piotr Jaroszek.