Mimo arktycznej aury i początku przygotowań do rundy wiosennej rezerwy Rekordu i GLKS Wilkowice dały pokaz naprawdę dobrego futbolu. Podopieczni Krzysztofa Bąka w niczym nie odstawali od wyżej notowanego rywala, co też znalazło swoje odzwierciedlenie w końcowym rezultacie. – Widać, że z tym składem personalnym GLKS już teraz mógłby realnie myśleć o górnej części tabeli w klasie okręgowej. To był fajny, otwarty mecz, choć było też sporo błędów po obu stronach. Ale wynikały one właśnie z tej „otwartości”, gdyż oba zespoły chciały grać piłką, jak najdłużej się przy niej utrzymywać. Szkoleniowo – bardzo cenny sparing – powiedział na łamach klubowej strony szkoleniowiec Rekordu II, Szymon Niemczyk. 

Bielszczanie towarzyską konfrontację zaczęli z wysokiego C, wszak już w 5 minucie znaleźli receptę na pokonanie golkipera GLKS-u. W tej sytuacji sędzia dopatrzył się jednak pozycji spalonej u Adama Kusia. Chwilę później to wilkowiczanie cieszyli się z trafienia po wykorzystaniu błędu przy wyprowadzeniu piłki. "Rekordziści" nie zamierzali pozostawać dłużni i doprowadzili do wyrównania. Kuś przechwycił piłkę niedokładnie zagraną przez bramkarza i umieścił ją w siatce a-klasowicza. 

Druga część meczu zaczęła się lepiej dla przedstawiciela "okręgówki". W 55. minucie Szymon Kościuch sfinalizował akcję stworzoną wraz z Niemczykiem i Szymonem Noconiem. Decydujący głos w kwestii końcowego rezultatu miał jednak lider bielskiej A-klasy. W 80. minucie wilkowiczanie ustalili rezultat na 2:2 po uderzeniu z okolic... 40. metra.