Która dyscyplina sportu w naszym regionie rozwija się w ostatnim czasie w największym stopniu? Przynajmniej jeśli chodzi o sportową infrastrukturę jest to tenis. Beskidzki „boom” tenisowy – określenie chyba nie na wyrost – nie ma przypadkowego charakteru. Nie wziął się znikąd.

MN felieton Korty tenisowe dla miłośników tego sportu wyrosły nam przez lata, niczym grzyby po deszczu. W dużym skrócie – Jaworze, Mazańcowice, Dankowice, Szczyrk, Cieszyn, Bystra, Żywiec, Ustroń... Ilość takich tenisowych ośrodków – mniejszych lub większych – jest zapewne znacznie pokaźniejsza. Czysta rekreacja, żmudna praca treningowa z dziećmi, ligowe pojedynki amatorów, spotkania środowisk biznesowych. No i Bielsko-Biała jako centralny punkt tenisowej mapy regionu. Tu Cygański Las – najstarszy ośrodek tenisowy naszego miasta, Park Rosta z czterema nowymi kortami otwartymi i halą, dwa korty na „Starcie”, centrum sportowe Solar z wieloma kortami. Jest też „perełka” – korty niemal w samym sercu miasta przy ulicy Partyzantów. Im poświęcam nieprzypadkowo więcej uwagi.

Przez długie lata zarządzanie kortami miejskimi sprawował Kolejowy Klub Sportowy – klub z dużymi tradycjami, wiele lat temu – o czym nie wszyscy wiedzą – reprezentant regionu w drużynowej ekstraklasie tenisa ziemnego, wówczas bardzo popularnej. Obecnie już klub nieaktywny po licznych przejściach i sprawach, których opisanie śmiało wystarczyłoby na solidną książkę (także z wątkami sensacyjnymi!). Pamiętam czasy, choć są one dziś niestety odległe, gdy malowniczo położone korty w okolicy Parku Włókniarzy tętniły życiem. Taki nasz Wimbledon. Choć oczywiście kaliber i nawierzchnia – nie te. Przy kortach piękny budynek, w którym próbowano przez lata działać w branży gastronomicznej, łącząc przyjemne z biznesem. Bo taka jest idea, może raczej specyfika, a już na pewno szansa „białego sportu” w tym konkretnym miejscu.

O losy kortów na Partyzantów pyta wiele osób. Nieprzypadkowo, bo dzieje się dużo. Ostatnie wieści są pozytywne. Dotychczasowe władze bielskiego KKS-u już nimi nie zarządzają, coraz głośniej mówi się i są to informacje pewne (i bardzo dobre!), że miasto ma „oddać” korty inwestorowi prywatnemu. Sprawa rozchodzi się nie tylko o samą infrastrukturę sportową, ale... cały kompleks do zagospodarowania. To, jak wyżej – szansa, być może ostatnia, by zbudować tu coś trwałego. I chyba warto, tym bardziej jeśli zrobi się to „z głową”, racjonalnie, dla dobra wspólnego. Pomysły na to są, i to ciekawe (o tym przy innej okazji). Nawet, jeśli nie wychowamy tu drugiej Agnieszki Radwańskiej. Zdolnej młodzieży w dwóch bielskich klubach tenisowych, które wspierają medialnie Sportowe Beskidy nie brakuje. Cieszy, gdy 13-letnia Maja Chwalińska reprezentuje kraj w „małym” Roland Garros, cieszy pierwszy zagraniczny skalp 9-letniego Igora Kubalki. Cieszy w równym stopniu, bo to szansa na powrót wielkiego tenisa w Beskidy.

Z racji tego, co może się wydarzyć w najbliższych miesiącach, po zakończeniu wszelkich kwestii formalno-prawnych, jesieni wyczekujemy z zaciekawieniem. Kibicujemy, by była to pamiętna, bielska jesień tenisowa!

PS. A że idą zmiany w tenisie – widać. Przykład? W Jaworzu właśnie zdetronizowany został Marcin Daniec. W finale z będącym „w uderzeniu” Mezo wiele do powiedzenia nie miał. Ale tego dnia z nowym mistrzem wśród artystów nawet Jerzy Janowicz miałby problem.

Marcin Nikiel Redaktor Naczelny Portalu SportoweBeskidy.pl