Na wstępie jednak zaznaczyć należy, że juniorzy Beskidu Skoczów przez całą pierwszą część dzielnie dotrzymywali kroku bardziej doświadczonym futbolistom WSS. – O tyle mam z tego powodu satysfakcję, że prowadziłem tych chłopaków w Skoczowie przez 5 lat. Wyraźnie się zmobilizowali i postawili, dzięki swojej dobrej grze – oznajmia Patryk Pindel, szkoleniowiec reprezentanta „okręgówki”, który opór przeciwnika złamał dopiero po zmianie połów.
 


Worek z bramkami rozwiązał się w 50. minucie. Szymon Płoszaj dograł wzdłuż pola karnego do Michała Cygnarowskiego, który dogodną szansę skrzętnie wykorzystał. Gdy wybiła godzina test-meczu dystans uległ podwojeniu. Asystę dośrodkowaniem z rzutu rożnego zaliczył Jakub Marekwica, a celną główką popisał się Seweryn Tatara. Dalsze ataki wiślan przyniosły kolejne trafienia – zarówno Mateusz Madzia, jak i Płoszaj przeprowadzili indywidualne akcje. Młodzież wynik zdołała skorygować w 90. minucie i też przyznać trzeba, że na bramkę niniejszą ambitną postawą zasłużyła.

Sparing obie drużyny zaliczyły w iście ekstremalnych, do tego zmiennych warunkach pogodowych. Z perspektywy ekipy z Wisły istotne okazały się również ubytki personalne. Mikrourazy wykluczyły z udziału w meczu Mariusza Pilcha, Artura Adamczyka, Marcina MazurkaBartosza Stracha. Na domiar złego po kwadransie z kontuzją barku plac gry opuścił Daniel Bujok.