Tym razem gościem wtorkowej STREFY WYWIADU jest propagator i miłośnik biegania, prezes stowarzyszenia Ultra Beskid Sport z Bielska-Białej, człowiek, który z bieganiem związany jest od dziecka. Jarosław Gniewek, bo o nim mowa, należy do czołówki biegaczy górskich w naszym kraju. jarek_gniewek

SportoweBeskidy.pl: Dlaczego bieganie? Jarosław Gniewek: Jako dzieciak wychowywałem się w czasach mocno odbiegających od dzisiejszych. Nie było komputerów, telewizji. Biegaliśmy po podwórkach, boiskach. Uprawiałem wiele dyscyplin, grałem w piłkę nożną, siatkówkę, ping-ponga, ale postawiłem na bieganie. Jestem indywidualistą, to jedna z przyczyn. Podczas biegu człowiek jest sam ze sobą, rywalizuje przede wszystkim ze swoimi słabościami. Byłem członkiem jednej z subkultur młodzieżowych. Młodemu człowiekowi często po głowie chodzą różne głupoty. Bieganie było dla mnie odskocznią o tej subkultury. Inny styl życia, reżim treningowy, to mnie wciągnęło. Bieganie sprawiało mi radość, pojawiły się pierwsze sukcesy. Tak to się zaczęło.

SportoweBeskidy.pl: Sukcesów było zapewne sporo... J.G.: W domu mam małą galerię. Pucharów i medali trochę się nazbierało. Zawsze powtarzam, że każdy ukończony bieg jest dla mnie sukcesem. Za każdym kryją się bowiem lata ciężkich treningów i sporo wyrzeczeń, które dotyczą także mojej rodziny. Największym sukcesem była dla mnie obecność w kadrze narodowej. Reprezentowałem nasz kraj w mistrzostwach świata. Dzięki temu odwiedziłem wiele ciekawych miejsc. Mając niecałe dwadzieścia lat mogłem założyć koszulkę z orłem na piersi. Moim osobistym sukcesem jest także powrót do biegania po trzyletniej przerwie spowodowanej emigracją. Wyjechałem do Anglii za lepszym życiem. Tam przestałem biegać, przybrałem na wadze. Wróciłem jednak do sportu. Nie było to łatwe. Startowałem od zera, a w pamięci miałem wyniki, które wcześniej osiągałem. Udało mi się podnieść. W 2011 roku zdobyłem brązowy medal podczas Mistrzostw Polski w Długodystansowym Biegu Górskim. Założyłem sobie cel i go zrealizowałem. To cieszy.

SportoweBeskidy.pl: Skąd pomysł na założenie stowarzyszenia Ultra Beskid Sport? J.G.: Złożyło się na to wiele czynników. Reprezentowałem barwy kilku klubów. Byłem zawodnikiem m.in. Sprintu, Siły Ustroń, ale chciałem czegoś więcej, chciałem organizować zawody. Ponadto w Bielsku nie było organizacji, która zrzeszałby biegaczy amatorów. W tej chwili mamy 33 członków, spotykamy się na treningach i poza nimi. Wzajemnie się wspieramy, jeździmy na zawody, organizujemy różne imprezy. Bardzo ważna jest także cała otoczka, atmosfera. Najważniejsi są ludzie. Stowarzyszenie skupia osoby, które łączy wspólna pasja. Mamy dopiero trzy lata. Ciągle się rozwijamy.

SportoweBeskidy.pl: Kto może zostać członkiem UBS i w jaki sposób? J.G.: Nie mamy żadnych sztywnych wytycznych. Jeśli ktoś biega, lubi to robić, to może do nas dołączyć. Na naszej stronie internetowej można wypełnić deklaracje członkowską. Tak naprawdę wszystko weryfikuje życie. Ktoś może się z nami spotkać, potrenować, ale po jakimś czasie stwierdzi, że to nie to. Nie stawiamy żadnych barier wiekowych, nie ważne czy ktoś ma 16 lat, czy 60. Najważniejsza jest pasja. Jest u nas kilka osób, które biegają od kilku miesięcy. Spotykamy się wieczorami w środy i w niedzielne poranki. Treningi są różne, ale te wspólne często mają charakter towarzyski. Nie ma „ciśnienia” na szybkie bieganie, chodzi o to, żeby się spotkać porozmawiać. Solidniejsze treningi odbywają się w małych grupach. jarosław gniewek

SportoweBeskidy.pl: Jako stowarzyszenie organizujecie różnorakie zawody i imprezy. Najbliższa już 15 marca. J.G.: Zgadza się. 15 marca w Brennej odbędzie się Górska Petla UBS 12:12. Zawody będą trwały dwanaście godzin, pętla będzie miała długość dwunastu kilometrów, a start biegu zaplanowaliśmy na godzinę 12:12. Bieg będzie miał charakter rywalizacji, ale nie każdy będzie musiał się ścigać. Jest takie powiedzenie, które bardzo lubię – każdy jest zwycięzcą swojego biegu. Trasa będzie „czynna” przez wspomniane dwanaście godzin. Pętlę będzie można pokonać raz, pięć razy, bądź dwanaście. W zmaganiach wezmą udział zawodnicy z całej Polski oraz Czach i Słowacji. Górska Petla UBS 12:12 będzie miała charakter pikniku, bez „ciśnienia” na wielkie bieganie. Będzie salonik masażu, szwedzki stół ze zdrową żywnością, różnorakie zabawy.

W tym roku po raz kolejny zorganizujemy bieg na Skrzyczne. Zawody bardziej „hardcorowe”, mocniejsze niż Górska Petla UBS 12:12. Niewielu zawodników pokonuje całą trasę biegiem. Przewyższenie na trasie to ponad 600 metrów. Planujemy także pierwszy bieg z Bystrej na Klimczok oraz dwie imprezy na Błoniach. Ponadto w ramach akcji „Biegam bo lubię”, w okresie od wiosny do jesieni spotykamy się na stadionie w Wapienicy. 

SportoweBeskidy.pl: Zgodzi się pan z tezą, że bieganie stało się modne, że bieganie jest trendy? J.G.: Mogę to zjawisko ocenić jako trener i zawodnik. Wzrost zainteresowani bieganiem jest zauważalny. Prostym przykładem jest Bieg Fiata. Na początku lat 90. startowało w nim około 100 zawodników, dzisiaj zdecydowanie więcej. Z czego to się bierze? Są trzy powody. Po pierwsze przejmujemy to, co jest modne w państwach zachodnich. Po drugie ludzie, którzy osiągnęli pewien status społeczny szukają nowych wyzwań. Często jest to bieganie, chęć przebiegnięcia maratonu. Ponadto ludzie coraz częściej zaczynają się o siebie troszczyć. Żyją szybko, robią kariery, przez co nie mają czasu dla siebie. W pewnym momencie przychodzi refleksja. Dostrzegają to, że przytyli, że nie mają kondycji itd. Bieganie jest proste, nie potrzebujemy super sprzętu czy boiska. Biegać można wszędzie i i każdej porze. Nasunął mi się jeszcze czwarty powód. Bieganie jest zaraźliwe, powoduje efekt domina. Ktoś kto spróbował, nakręca innych ludzi.

SportoweBeskidy.pl: Dyscyplina coraz bardziej popularna, prosta, niewymagająca specjalistycznego sprzętu. Na co uważać, szczególnie na początku przygody z bieganiem? J.G.: W każdym człowieku jest potencjał, ale jeśli ktoś przez pięć, dziesięć lat prowadził „kanapowy” styl życia, to musi stopniować wysiłek. Układ kostny, krążenia, hormonalny, mięśnie, cały organizm stopniowo musi się przyzwyczajać do wysiłku. Nie ma sensu wskakiwać na głęboką wodę, biegać codziennie i długo. Istotna jest cierpliwość. Pamiętać należy o tym, że częścią treningu jest także regeneracja. Ważne, że względu na dzisiejszą infrastrukturę, jest odpowiednie, dopasowane do stopy obuwie. Korzystne jest założenie sobie jakiegoś celu. Mogę mięć łuk i strzały, ale jeśli nie będę miał tarczy, to będę strzelał na oślep. Celem może być zrzucenie wagi czy stopniowe zwiększanie dystansu.

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. J.G.: Dziękuję.