– Zagraliśmy solidny mecz i dlatego żal, że wynik jest dla nas niekorzystny. Może w końcówce konsekwencji trochę nam brakowało, ale sytuacje mieliśmy wcześniej, aby z jakąś punktową zdobyczą zejść z boiska – klaruje Michał Pszczółka, szkoleniowiec Tempa, które w konfrontacji z Fortecą stawiło rywalowi opór.

Zanim w 35. minucie Wojciech Maciejowski został zmuszony do sięgania „za kołnierz” po stałym fragmencie gry, bramkowe okazje wypracowali sobie gospodarze. W 30. minucie Adrian Borkała wyszedł na czystą pozycję, a decyzja o strzale z okolic „16” była przedwczesna. Golkiper gości nie dał się zaskoczyć. 120. sekund później pojedynek „1 na 1” wygrał Damian Szczęsny, podanie wzdłuż bramki nie doczekało się jednak w zamieszaniu finalizacji ze strony żadnego z puńcowian.

Wolę odrobienia nikłego dystansu gospodarze po pauzie wykazywali, cóż natomiast z tego, skoro z optycznej przewagi nie wynikały żadne konkrety. Za to wypad ekipy ze Świerklan w 61. minucie był zabójczy. Jeden z piłkarzy Fortecy uderzył nieczysto, ale futbolówka skozłowała w taki sposób, że Maciejowskiego zaskoczyła. Tempo z walki o korzystny dla siebie wynik nie zrezygnowało. Miejscowi domagali się m.in. podyktowania rzutu karnego po starciu z Alanem Pastuszakiem. W 85. minucie padł gol kontaktowy. Tomasz Stasiak został „wycięty” w obrębie pola karnego, a sprawiedliwość wymierzył Szymon Gabryś. Niebawem Stasiak po prostopadłym podaniu przeniósł piłkę nad poprzeczkę, a główkę Pastuszaka po kornerze wraz z poprawką Jakuba Suchanka obronił bramkarz przyjezdnych. A zamiast kolejnego ciosu w końcówce – dokładnie 94. minucie – ziścił się scenariusz wymarzony dla Fortecy, która przypieczętowała zwycięstwo w Puńcowie.

– Dla mnie jako trenera to trudny moment, bo musimy wrócić szybko na właściwe tory. A nie jest to wcale łatwe po nieplanowanej pauzie, którą mieliśmy przed tygodniem – dodaje Pszczółka.