SportoweBeskidy.pl: Panie prezesie – to kolejny sezon, który po reaktywacji klubu spędzicie w B-klasie. Jakie cel stawia się klubowi na nadchodzące rozgrywki?

Andrzej Łącki:
Od 4 lat stawiamy przede wszystkim na młodzież. Możemy się pochwalić sekcjami zrzeszającymi zawodników w każdym wieku, oprócz drużyny juniorskiej, która jeszcze niedawno brała udział w rozgrywkach II Ligi Śląskiej. Niestety, pandemia i związane z nią obostrzenia, a tym samym strata praktycznie 2 sezonów sprawiły, że drużyna U-19 przestała istnieć. Niemniej jednak czas pracuje na naszą korzyść, w klubie trenuje kilkudziesięciu zawodników, więc o przyszłość jestem spokojny. Celem równie ważnym jest awans do A-klasy „jedynki”.

SportoweBeskidy.pl: W minionych rozgrywkach zajęliście 5. miejsce ze stratą 11 punktów do miejsca premiowanego awansem. W zimie i przed startem rundy wiosennej nastroje były optymistyczne, przed pierwszym meczem z Beskidem Kocierz głośno mówiło się o walce o miejsca 1-2. Czego zabrakło?

A.Ł.:
Tak, to prawda. Mogłoby się wydawać, że 11 punktów to przepaść… Zabrakło przede wszystkim szczęścia, zdobycia 3 punktów w tzw. „wygranych” meczach. Nie obyło się bez „pomocy” sędziów, którzy swoimi decyzjami wpływali na bezpośrednie rozstrzygnięcia spotkań, tak jak np. w spotkaniu z LKS Korbielów, gdzie na naszym boisku prowadziliśmy już 2:0, a arbiter w sytuacji, w której mogliśmy strzelić kolejnego gola i zamknąć mecz dopatrzył się rzekomego przewinienia naszego zawodnika...

SportoweBeskidy.pl: W nadchodzącym sezonie o awans może być jeszcze trudniej.

A.Ł.:
Niestety, ale tak będzie. Każdy klub chce uciec z B-klasy jak najszybciej. W tym roku pojawiły się tam drużyny z Zarzecza, Juszczyny i Sopotni. Dodatkowo będziemy rywalizować z Góralem Żywiec, który wydaje się być murowanym faworytem do awansu. To naprawdę solidne firmy, przed trenerami Maciejem Łąckim i Damianem Berkiem bardzo trudne zadanie. Niemniej jednak cieszę się, że w rozgrywkach wystąpi 10 drużyn, bo 9. kolejek w rundzie to już konkretna liczba meczów.
 


 

SportoweBeskidy.pl: A jak prezes ocenia samą formułę rozgrywek?

A.Ł.:
Negatywnie. Uważam, że każdy podokręg powinien mieć swoje rozgrywki na poziomie Ligi Okręgowej i A-klasy. Z każdej „okręgówki” do IV ligi powinna awansować jedna drużyna, którą wyłoniłyby baraże. Zaoszczędziłoby to klubom kosztów, z którymi boryka się każdy zarząd. W obecnym stanie niemal każdy klub narzeka na brak środków finansowych, za ich brak obwinia się działaczy i włodarzy. Jeśli sytuacja się nie zmieni, w obliczu małej liczby zawodników dostępnych na rynku poziom piłkarski się nie podniesie. Jest też drugi wariant, czyli powrót do sprawdzonego rozwiązania – Liga Okręgowa stałaby na wysokim poziomie piłkarskim, gdyby każdy z podokręgów miał w niej swoich najlepszych reprezentantów. Rywalizacja w takiej lidze byłaby dla jej uczestników swoistą nobilitacją.

SportoweBeskidy.pl: Jak zarząd pomógł drużynie i jakie warunki stworzył w takim razie, by w przyszłym sezonie osiągnęła upragniony awans?

A.Ł.:
Z GKS Radziechowy-Wieprz wraca do nas Paweł Starczała. Mamy nadzieję, że treningi wznowi związany ostatnio z Maksymilianem Cisiec Marcin Kupczak. Siłą naszej drużyny jest kolektyw. Mimo faktu, że wielu zawodników przebywało w minionym sezonie na wypożyczeniach w innych drużynach. Ogrywaliśmy w poprzednich rozgrywkach zawodników, którzy w wieku juniora występowali w II Lidze Śląskiej. Jesteśmy świadomi, że każda drużyna występująca w B-klasie ma taki sam cel, jak Świt – awans. Jestem przekonany, że działania, które podejmujemy zarówno w sekcjach młodzieżowych, jak i seniorskiej doprowadzą klub do sukcesów.