
Końcówka "brzydkiego" meczu przesądziła
WSS Wisła wybierał się na wyjazdowy mecz do Rajczy ze świadomością, że ewentualna wygrana pozwoli zbliżyć się do niedzielnego rywala na dystans 2 punktów.
Szkoleniowiec gospodarzy mówiąc, że jego drużyna jest świadoma, iż nikt za darmo nie da jej punktów, niejako przewidział to, co wydarzy się na murawie. W trakcie całego spotkania było dużo walki, starć fizycznych, na czym ucierpiały walory piłkarskie spotkania, ponieważ oba zespoły stawiały raczej na proste środki niż na piłkarską finezję. Mecz mógł się rozpocząć fantastycznie dla Soły, ale przyjezdni zawdzięczają refleksowi Rafała Jacaka to, że nie przegrywali w 4. minucie. Bardzo istotne w tym przypadku było także szczęście, bo po interwencji golkipera piłka odbiła się jeszcze od słupka i „wyszła” w pole. Równie dobrze między słupkami sprawował się Andrzej Nowakowski, który skutecznie zapobiegł utracie gola przy próbach Szymona Płoszaja i Patryka Tyrny.
By najlepiej opisać to jak wyglądało spotkanie oddajmy głos Patrykowi Pindlowi, szkoleniowcowi gości. - Cały mecz aż do 70. minuty to wymiana ciosów. Z przebiegu całego spotkania remis byłby najsprawiedliwszym wynikiem, zarówno ja, jak i trener Jarek Grygny bylibyśmy hipokrytami, gdybyśmy powiedzieli, że nasze zespoły zasługiwały na wygraną. Był to również mecz bramkarzy, gospodarze znakomicie wykorzystywali wznowienia Andrzeja Nowakowskiego, który jest najlepszym bramkarzem w naszej lidze. Jedni i drudzy mieli dziś sytuacje i mogli rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść - mówił po spotkaniu trener.
Owo rozstrzygnięcie przyszło w 86. minucie. Tyrna w umiejętny sposób opanował piłkę przed polem karnym Soły, a chwilę później zachował się jeszcze lepiej. Mimo że w tej sytuacji aż prosiło się o oddanie strzału to zawodnik WSS dostrzegł lepiej ustawionego Płoszaja i obsłużył go idealnym podaniem. Snajper gości kolejny raz potwierdził, że nie przez przypadek jego nazwisko co sezon znajduje się w czołówce klasyfikacji strzelców i dał swojej drużynie jakże ważne zwycięstwo. Komplet punktów dopisany do dorobku, oprócz zbliżenia się do Soły na dystans 2 punktów, pozwolił drużynie z Wisły na wyprzedzenie LKS-u Leśna.
- Zmazaliśmy plamę, jaką daliśmy w meczu ze Smrekiem. Wtedy zadecydował czynnik ludzki, myślę, że podeszliśmy do tamtego spotkania zbyt nonszalancko. Rozmawialiśmy o tym przez cały tydzień podczas zajęć, dziś podeszliśmy do meczu odpowiednio skoncentrowani i zmotywowani. Wydaje mi się, że w obecnej formie posiadamy drużynę na środek tabeli „okręgówki”. Gdybyśmy mogli przed meczem wybierać, to remis bralibyśmy "w ciemno". Tym bardziej cieszymy się ze zwycięstwa - podsumował trener zwycięskiej drużyny.
- W 1. połowie meczu stworzyliśmy bardzo dużo bramkowych sytuacji, a gdy się takich nie wykorzystuje, to może się to zemścić. I niestety tak też się stało. Bardzo nas to boli, ale taka jest piłka nożna. Musimy zresetować głowy i skupić się na następnym trudnym meczu w Istebnej. - powiedział po meczu szkoleniowiec Soły.