Nie ma co ukrywać, trudy spotkania z ekstraklasową Pogonią w jakiś sposób wpłynęły na ostateczny rezultat bielszczan. Była to tym samym pierwsza ligowa porażka "rekordzistów" od 10 września br. Trzeba jednak uczciwie zaznaczyć, iż mecz toczył się w bardzo wyrównanym tempie, na zasadzie: "kto strzeli, wygrywa". Ta sztuka powiodła się drużynie z Zabrza. 

 

 

Biało-zieloni byli zespołem dłużej utrzymującym się przy piłce, odważniej grającym "do przodu", lecz to nie zostało udokumentowane w rezultacie. Najlepszą okazję do zdobycia bramki dla Rekordu miał Szczepan Mucha, któremu z bliskiej odległości zabrakło minimalnie więcej zimnej krwi. Na kilka minut przed końcem pierwszej połowy rezerwy Górnika objęły prowadzenie. Jakub Pochcioł uderzył zza "16", piłka w tzw. międzyczasie odbiła się jeszcze od Konrada Karety i wpadła do siatki. 

 

Jak się okazało, to trafienie ustaliło losy meczu. Podopieczni Dariusza Mrózka chcieli odrobić straty, a najlepszą okazję ku temu w ostatnich minutach meczu miał Daniel Świderski. Napastnik Rekordu z kilku metrów uderzył w sobie wiadomy sposób ponad bramką. Wcześniej niecelny strzał głową odnotował Kareta i ostatecznie wynik sprzed przerwy nie uległ zmianie. Dobra passa meczów bez porażki Rekordu została przerwana.