Na wstępie spotkania z ZET-ką goście otrzymali ostrzeżenie, które w 3. minucie przełożyli na własną bramkową akcję. Marcin Wróbel dograł z bocznego sektora do Marcina Bębna, który dał Pasjonatowi prowadzenie. O tym, że było ono świadectwem dobrej dyspozycji podopiecznych Artura Bierońskiego zaświadczyły kolejne minuty pierwszej części, wszak upłynęły one pod znakiem sporej przewagi ekipy z Dankowic. W ślad za tym poszły gole. W 26. minucie Maciej Pietrzyk wykorzystał nieporozumienie w szeregach defensywnych tyskiej drużyny i w sytuacji „oko w oko” pokonał golkipera. W 34. minucie bliski powodzenia był wtórnie Bęben, aż wreszcie w 40. minucie prostopadłe podanie wykonał Wróbel, a przytomnym lobem piłkę w „prostokącie” ulokował Jakub Ogiegło.

Również na wstępie drugiej połowy dankowiczanie nacierali z animuszem. W 47. minucie starcie z bramkarzem przegrał wprawdzie Pietrzyk, ale 120. sekund później wątpliwości nie pozostawił Wojciech Sadlok, który w bliźniaczym zdarzeniu, co przy trafieniu Ogiegły posłał futbolówkę ponad bramkarzem gospodarzy. I w tym przypadku asystę na swoim koncie zapisał wszędobylski Wróbel. W 73. minucie Pasjonat prowadził już 5:0 za sprawą dobitki Błażeja Cięciela. Przyjezdni popis kontynuowali w 76. minucie. Pietrzyk z najbliższej odległości sfinalizował podanie Ogiegły. I tylko 2 momenty tej połowy nieco popsuły nastroje w dankowickich szeregach. Przewinienia Kamila TobiaszaDominika Kopcia poskutkowały rzutami karnymi, które futboliści z Tychów bezlitośnie zamieniali na bramki korygujące rozmiar ich przegranej.

– Byliśmy konkretniejsi w porównaniu do poprzednich meczów i wreszcie możemy cieszyć się z przełamania, w dodatku uzyskanego na trudnym terenie. Widać było ulgę w szatni po tym udanym występie – skwitował szkoleniowiec Pasjonata.