Do Lędzin goście zawitali w roli faworyta, mając wszelkie atuty, by zaaplikować rywalowi gole potrzebne do odniesienia wygranej. Bilans bramkowy miejscowych z wcześniejszych spotkań, a więc bardzo niekorzystne 0:15, mówił zresztą wiele. – Ważne było to, aby wyjść na boisko i zrealizować nasze założenia. I trzeba przyznać, że zachowaliśmy w tym dużą konsekwencję, bo wcale nie był to mecz z gatunku łatwych – uważa trener czechowiczan Jarosław Kupis.

Ledwie kilkanaście sekund przyjezdni potrzebowali, aby zdobyć gola. Obronę MKS-u wywiódł w pole Szymon Kubica, który głową zwieńczył dośrodkowanie Wojciecha Dragona z rzutu rożnego. Po trafieniu z 1. minuty czechowicki zespół nie forsował nadmiernie tempa gry, na całe szczęście podwyższył prowadzenie. W 26. minucie efektywną wymianę podań Marka JondyBartłomieja Ślosarczyka zakończył finalizacją Jonda. MRKS miał już wtedy pełną kontrolę nad przebiegiem boiskowych zdarzeń, a w końcowym kwadransie przeciwnika dobił. Po kornerze w 80. minucie tam, gdzie powinien ponownie znalazł się Kubica, a w 88. minucie Mateusz Wiśniowski uderzył nie do obrony dla golkipera MKS-u w następstwie prostopadłego podania Ślosarczyka.