Wyraźnie też dało się odczuć z perspektywy boiska, że gospodarze chcą za wszelką cenę szybko powrócić na zwycięską ścieżkę. Stąd ataki Błyskawicy od startu spotkania. Eryk Rybka czy Bartłomiej Szołtys bliscy byli powodzenia w premierowym kwadransie, ale to Krzysztof Koczur dokonał otwarcia rezultatu. Rosły snajper wykorzystał swoje warunki w 15. minucie, kierując piłkę głową do siatki w następstwie dośrodkowanie, jakie z rzutu rożnego wykonał Vitalyi Miklosh. Na powtórny zysk drogomyślanie swoim kibicom nie dali długo czekać. Tym razem kluczowe podanie zanotował Dominik Szczęch, a B. Szołtys błysnął solowym wykończeniem. Przetrzebiona kadrowo ekipa ze Ślemienia nie uniknęła dobicia jeszcze przed nadejściem przerwy. Koczur zrobił dokładnie to, co powinien po „centrze” aktywnego dziś B. Szołtysa.

Pokaźna przewaga jasno wskazywało na to, co najprawdopodobniej wydarzy się po zmianie stron. Istotnie podopieczni Krystiana Papatanasiu tempa gry nie forsowali. Stąd tylko trafienie ustalające wynik z 57. minuty. Kolejna w sobotnie popołudnie celna główka Koczura to następstwo kornera, którego świetnie wyegzekwował B. Szołtys. Rozmiary wygranej lidera zapewne byłyby pokaźniejsze, gdyby inne sytuacje udało się lepiej sfinalizować. Tu na wspomnienie zasługuje zwłaszcza uderzenie głową Błażeja Bawoła w poprzeczkę i poprawka Michała Krehuta, również stemplująca obramowanie „świątyni” Smreka. Z prób gości, najczęściej inicjowanych przez Alvesa Motę, nie wynikało nic konkretnego, przez co Mateusz Pońc ze spokojem dotrwał do gwizdka sędziego z czystym kontem.