Kiedy w rywalizacji „dwójki” GKS-u ze Stalą-Śrubiarnia następowała przerwa, goście nie dość, że nie byli w sytuacji komfortowej, to i ich postawa nie zwiastowała powrotu do Żywca w dobrych humorach. – Straciliśmy gola po rzucie rożnym i trzeba przyznać, że zasłużenie piłkarze z Jastrzębia prowadzili. Nie umieliśmy wyjść z kontrą, a rywal częściej operował piłką i przebywał w bliskości naszej bramki – opowiada Adrian Kopacz, szkoleniowiec żywczan, którzy z lepszym nastawieniem pojawili się na boisku po pauzie.

W 57. minucie miało miejsce pierwsze naprawdę pozytywne zdarzenie z perspektywy Stali-Śrubiarnia. Piłkę rywalowi odebrał Rafał Hałat i mimo ponad 30-metrowej odległości zdecydował się na strzał po ziemi. Z tą próbą golkiper rezerw GKS-u sobie nie poradził. Niezaprzeczalny był udział w Hałatach również w 65. minucie, gdy zagrał prostopadle do Kamila Żołny, który dał swojej drużynie przewagę. Spotkanie nie przebiegło jednak bezproblemowo, bowiem w 78. minucie gospodarze krótko rozegrany korner zwieńczyli wyrównaniem wyniku. Remis gości nie usatysfakcjonował, a że mieli w swoich szeregach Hałata, to zgarnęli finalnie „maksa”. Napastnik pięknym uderzeniem zza „16” w 84. minucie przypieczętował wartościowe łupy V-ligowego beniaminka.

– Można powiedzieć, że wygraną na plecach unieśli nasi najbardziej doświadczeni zawodnicy, ale cały zespół zasłużył na pochwały za właściwą reakcję w drugiej połowie – dodaje szkoleniowiec zwycięzców.