Doskonale w sparing weszli piłkarze beniaminka skoczowskiej A-klasy, którzy potrzebowali kilku minut, by odskoczyć na 2:0. Zespół wyżej notowany odpowiedział błyskawicznie i nie dość, że wyrównał, to jeszcze zdołał objąć prowadzenie. Wymiana ciosów trwała jednak w najlepsze, a zamiast pilnowania „tyłów” obie drużyny skupiły się na gromadzeniu goli. Efekt był taki, że po upływie raptem 20. minut od pierwszego gwizdka arbitra zgodnie piłka wpadała do bramek po... 5 razy, a pojedynek strzelecki toczyli w najlepsze zwłaszcza Marcin Bajger Adamem Lebiodą. Iście hokejowy wynik 5:5 utrzymał się do pauzy.

– To był otwarty mecz i obustronnie radosny futbol – zaznacza Marek Bakun, szkoleniowiec LKS-u Goleszów, tłumacząc jednocześnie, że wydarzenia z początkowej fazy sparingu nie wzięły się znikąd. – Przeciwnikowi należą się pochwały, bo moim zdaniem to zespół, który tak grając będzie pretendował do a-klasowej czołówki. A my? Na rewolucję się nie zapowiadało i sam o tym mówiłem, ale wygląda na to, że istotnych zmian nie unikniemy – klaruje trener beniaminka „okręgówki”.

Ekipa z Goleszowa do premierowego z letnich sprawdzianów przystąpiła w eksperymentalnym i okrojonym zestawieniu kadrowym. To m.in. wobec faktu rozstania z klubem tercetu podstawowych defensorów – Daniela Sikory, Marcina Cieślara i Adama Olszara. – Linię obrony budować musimy właściwie od zera i nie ma się co dziwić, że na razie błędów „w tyłach” jest niestety sporo – dodaje Bakun.

Wracając do sparingu ze Strażakiem – ten zakończył się sprawiedliwym rozstrzygnięciem. Na trafienie podopiecznych Dariusza Kłody z minuty 55. goleszowianie odpowiedzieli bramką... nominalnego golkipera Patryka Sadloka, który w ostatniej akcji meczu wykazał się nietypowymi zdolnościami.