
Lepiej późno, niż wcale
Na pierwsze zwycięstwo w V lidze liczono dziś w Milówce. Wstęp meczu taki scenariusz istotnie zwiastował...
W 6. minucie beniaminek nie mający dotąd wygranej na koncie swoje intencje pokazał w sposób wyrazisty, gdy indywidualną akcję golem otwierającym rezultat zakończył Mikołaj Stasica. Gospodarze mogli wówczas nieco bardziej skupić się na defensywie, a przewagę zyskali futboliści z Drogomyśla. To oni też w 31. minucie fetowali bramkę. Błażej Bawoł dośrodkował w pole karne, gdzie dobrze ustawiony Krzysztof Koczur zrobił to, co rasowy snajper powinien. Więcej goli nie padło w tej części potyczki, choć zanosiło się na nie. Błyskawica była bliska spuentowania rzutów rożnych, a do sytuacji zwiastujących trafienie dochodzili: Sebastian Rychlik, Jakub Węglorz czy Mariusz Saltarius. Wśród miejscowych wyróżniał się wspomniany już Stasica, który raz przegrał pojedynek po zagraniu Tomasza Franusika.
Rewanżowe 45. minut to częstsze ataki Błyskawicy. W zamieszaniu w słupek uderzył Eryk Rybka, strzał Mateusza Bawoła świetnie sparował Rafał Pawlus. Po przeciwnej stronie na gola polował Patryk Semik, którego strzał padł łupem Mateusza Pońca. Do podziału punktów ostatecznie nie doszło, a przyjezdni zostali zaskoczeni w odstępie kilkudziesięciu sekund. W 85. minucie Kacper Drewniak „zacentrował” do Michała Gluzy, który piłkę ulokował w siatce, a po wznowieniu gry sam Drewniak pokonał golkipera uderzeniem po „długim” rogu.
Rozstrzygnięcie dające „maksa” Podhalance to bez wątpienia niespodzianka przez pryzmat tabeli. – Czekaliśmy na to przełamanie aż do 10. kolejki. Długo, ale cieszymy się, że wreszcie ruszyliśmy z miejsca – zaznacza prezes klubu z Milówki Dawid Bukowczan. – Wszystkie nasze błędy znów zostały bezlitośnie wykorzystane przez przeciwnika – oznajmia z kolei Krystian Papatanasiu, trener Błyskawicy.