W połowie 2007 roku trafił do Spójni Landek. Z klubem pożegnał się przed startem trwającego sezonu. Spędził w nim zatem osiem lat, pełnił funkcję kapitana, świętował dwa awanse do IV ligi śląskiej. Przed pierwszym meczem z GKS-em Radziechowy-Wieprz działacze podziękowali mu za grę na rzecz klubu. Maciej Genc jest kolejnym gościem STREFY WYWIADU.

Genc Maciej Spojnia SportoweBeskidy.pl: Po ośmiu latach pożegnałeś się ze Spójnią Landek. Spójnia osiem lat temu, a obecnie... Maciej Genc: Przychodząc do Spójni w 2007 roku nie sądziłem, że spędzę w klubie tak dużo czasu. Organizacyjnie poszedł mocno do przodu, zmieniła się infrastruktura. Działacze mają rozwojowe plany na przyszłość. Niewiele osób wówczas o Spójni słyszało. Trafiłem do zespołu, który wywalczył awans do bielskiej „okręgówki”, byłem nastawiony sceptycznie. Dzisiaj Spójnia ma swoje miejsce w IV-ligowej stawce, jest znana w naszym regionie.

SportoweBeskidy.pl: Świętowałeś z drużyną dwa awanse do IV ligi, który wspominasz milej? M.G.: Pod względem sportowym na pewno lepszy był dla mnie pierwszy, zarazem historyczny awans. Miałem duży wkład w sukces, grałem w większości spotkań, strzeliłem kilka bramek. W poprzednim sezonie grałem mniej. Trener miał trochę inną wizję składu, a jak już dostawałem swoją szansę, to łapałem kontuzje.

SportoweBeskidy.pl: Problemy natury zdrowotnej miały wpływ na twoją decyzję odnośnie rozstanie się z klubem.. M.G.: Nie jestem w pełni sił, nie mogę na sto procent rywalizować o miejsce w składzie. Od roku co kilka miesięcy łapałem kontuzje. Miałem złamaną szczękę, dwa razy skręcony staw skokowy, raz kolano, zerwałem także pachwinę, z bólem której nadal się borykam. Podjąłem decyzję o rezygnacji z gry.

Genc Maciej Landek SportoweBeskidy.pl: Definitywną? Kończysz przygodę z piłką? M.G.: Miałem w ostatnich tygodniach propozycje w kilku klubów, m.in. z „okręgówki”. Wszystkie odrzuciłem. Przez pół roku będą odpoczywał od piłki, chcę dojść do siebie. Jeśli będę zdrowy, to może wrócę do gry.

SportoweBeskidy.pl: Po wspomnianym pierwszym awansie Spójnia spadła po roku do „okręgówki”. Czego drużynie wówczas brakowało, aby w IV lidze się utrzymać? M.G.: Przede wszystkim szczęścia. W wielu meczach toczyliśmy z rywalami wyrównane pojedynki, ale nie zdobywaliśmy punktów. Na pewno także doświadczenia, ogrania na tym poziomie rozgrywkowym.

SportoweBeskidy.pl: Osiem lat to sporo czasu, wiele spotkań o stawkę. Utkwił ci w pamięci jakiś moment, zdobyłeś jakiegoś nietuzinkowego gola? M.G.: Wygraliśmy z Puńcowie chyba 6:1. Zdobyłem w tym meczu dwie bramki, jedną z rzutu karnego, drugą z rzutu wolnego. Z ponad 30 metrów przymierzyłem w samo okienko. To było w sezonie, po którym świętowaliśmy pierwszy awans. Jeśli chodzi o szczególny moment, to na pewno feta z okazji tego awansu. Mieliśmy wtedy naprawdę fajną i zgraną ekipę. Zespół, który wywalczył drugi awans również stanowił monolit, ale pierwszy awans był historyczny, tak jak wspomniałem, więcej wtedy grałem.

spojnia_landek radosc SportoweBeskidy.pl: Jak oceniasz potencjał obecnego zespołu? Stać go na skuteczną walkę w IV lidze? M.G.: Uczestniczyłem tylko w pierwszym tygodniu przygotowań, więc ciężko mi jednoznacznie ocenić potencjał zespół. Jest w nim kilku nowych zawodników, potrzebują czasu, aby się w drużynę wkomponować. Okres przygotowawczy był bardzo krótki. W pierwszym meczu o punkty  z GKS-em Radziechowy-Wieprz zespół zaprezentował się naprawdę dobrze, nowi gracze również. Gra wyglądała ciekawie.

SportoweBeskidy.pl: Przed tym spotkaniem spotkała cię miła niespodzianka... M.G.: Nie spodziewałem się tego. Cieszę się, że drużyna, działacze i kibice pamiętali o mnie. Spędziłem w klubie osiem lat, mam dużo pozytywnych wspomnień. Dziękuję zawodnikom, z którymi grałem, wspomnianym działaczom oraz kibicom za wspólne emocje, wspólnie spędzony czas.  

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. M.G.: Dziękuję.

Rozmawiał: Krzysztof Biłka