LKS Goczałkowice-Zdrój to rywal, który ewidentnie "leży" bielszczanom. We wszystkich czterech dotychczasowych pojedynkach zwyciężali "rekordziści". A co do wydarzeń na boisku... Gospodarze nie zaprezentowali się w tym meczu najlepiej. W ich grze sporo było niedokładności, a i golkiper Rekordu, Vołodymir Kotelba nie miał za dużo pracy. Zgoła inaczej należy ocenić podopiecznych Dariusza Mrózka, którzy kolejny mecz z rzędu pokazali, że są czołową siłą w III lidze gr. 3. 

 

 

Trochę jednak czasu musiało minąć, aby Rekord swoją przewagę w meczu z LKS-em udokumentował w rezultacie, choć okazji ku temu nie brakowało. W 7. minucie zaskoczyć golkipera gospodarzy mógł Dawid Kasprzyk, następnie minimalnie niecelnie głową uderzał Szczepan Mucha, aż wreszcie nadeszła 40. minuta meczu. Wówczas to wynik meczu otworzył Kasprzyk, który przytomnie dopadł do piłki odbitej przez bramkarza LKS-u po strzale Muchy. 

 

Po zmianie stron "rekordziści" nie cofnęli się w celu obrony wyniku, a wręcz przeciwnie - ruszyli po kolejne "łupy" bramkowe. W 58. minucie kombinacyjną akcje zainicjował Tomasz Nowak, którą golem spuentował ponownie wpisujący się na listę strzelców Kasprzyk. Na tym jednak bielszczanie poprzestali. W doliczonym czasie gry, chwilę po wejściu na boisko, rezultat potyczki ustalił Seweryn Caputa, który wykorzystał fatalny błąd Patryka Szczuki.