
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Mecz do zapomnienia
W konfrontacji zespołów z Chybia i Goleszowa faworyta z łatwością można było wskazać.
I zgodnie z takim tokiem rozumowania Cukrownik prowadzenie błyskawicznie objął. W polu karnym Andrzej Stokłosa został przewrócony przez Dawida Nikla, co poskutkowało „11” dla miejscowych. Tę pewnie na gola zamienił Rafał Szczygielski. Chybianie wstęp meczu mieli zatem niezły, zaliczkę mogli niebawem podreperować. Najlepsza ku temu była szansa Szczygielskiego, który przegrał pojedynek z wychodzącym z bramki i ratującym swój zespół Ireneuszem Trojanowskim.
Po obiecującym fragmencie otwarcia gospodarze o dziwo z tonu spuścili. – Mecz oceniłbym, jaki taki do szybkiego zapomnienia. Sytuacje jakieś się pojawiały, ale odpowiedzialności taktycznej po obu stronach nie było żadnej – przyznaje Sławomir Machej, opiekun Cukrownika, który wraz z ostatnim meczem rundy jesiennej rozstał się z klubem z Chybia.
Beniaminek z Goleszowa w owych warunkach meczowych bynajmniej nie statystował. Outsider ligi mógł pokusić się o punktowy łup. Zwłaszcza w minutach czasu doliczonego spotkania przyjezdni mówić mogli zasadnie o niedosycie, gdy Jakub Wiśniowski zamiast do siatki uderzył pechowo w spojenie słupka z poprzeczką. – Żałujemy tej porażki, bo zdołaliśmy ponownie zebrać się kadrowo, a zawody rozegraliśmy całkiem dobre. Nie zasłużyliśmy na to, by wrócić do Goleszowa z niczym – ocenia szkoleniowiec LKS-u Grzegorz Wisełka.
Po obiecującym fragmencie otwarcia gospodarze o dziwo z tonu spuścili. – Mecz oceniłbym, jaki taki do szybkiego zapomnienia. Sytuacje jakieś się pojawiały, ale odpowiedzialności taktycznej po obu stronach nie było żadnej – przyznaje Sławomir Machej, opiekun Cukrownika, który wraz z ostatnim meczem rundy jesiennej rozstał się z klubem z Chybia.
Beniaminek z Goleszowa w owych warunkach meczowych bynajmniej nie statystował. Outsider ligi mógł pokusić się o punktowy łup. Zwłaszcza w minutach czasu doliczonego spotkania przyjezdni mówić mogli zasadnie o niedosycie, gdy Jakub Wiśniowski zamiast do siatki uderzył pechowo w spojenie słupka z poprzeczką. – Żałujemy tej porażki, bo zdołaliśmy ponownie zebrać się kadrowo, a zawody rozegraliśmy całkiem dobre. Nie zasłużyliśmy na to, by wrócić do Goleszowa z niczym – ocenia szkoleniowiec LKS-u Grzegorz Wisełka.