Morcinek Kaczyce walczy o miejsce w czubie bielskiej „okręgówki”, Wisła Strumień, pogodzona ze spadkiem, o honor. Mecz miał dwa różne oblicza. Przed przerwą faworyzowani goście grali bardzo ospale i niemrawo. - W pierwszej połowie był grill i gra na chodzonego – ocenił Grzegorz Śmieja, kierownik Morcinka. Takowe podejście do obowiązków zemściło się. W 43. minucie Dariusz Indyk wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i głowa umieścił futbolówkę w siatce. - W premierowej odsłonie zabrakło nam skuteczności. Mieliśmy swoje okazje. Nie wykorzystaliśmy, dwóch, trzech „setek”. Rywal nam nie zagrażał. Powinnyśmy schodzić do szatni przynajmniej z dwubramkową zaliczką – komentuje Bogusław Skęczek, opiekun Wisły. Szkoleniowiec zespołu ze Strumienia przeczuwał zapewne, że niewykorzystane sytuacje mogą się zemścić i tak też się stało. Zanim jednak do tego doszło, przyjezdni usłyszeli w przerwie od trenera Damiana Kruszyńskiego niezłą reprymendę. Było głośno, ale to poskutkowało. Obraz gry uległ diametralnej metamorfozie. Drużyna z Kaczyc ruszyła do ataku, co przyniosło efekt w postaci dwóch goli autorstwa Rafała Dziadka. W pierwszej sytuacji napastnik gości przyjął futbolówkę na klatkę piersiową i uderzył nie do obrony z woleja. W drugiej, po podaniu Roberta Janulka znalazł się sam na sam z Michałem Michalczykiem i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Pomimo widma degradacji Wisła po raz kolejny pokazała, że nie zamierza być chłopcem do bicia. - Z postawy zespołu mogę być zadowolony. Walczyliśmy, ale nie mamy takiego potencjału personalnego jak Morcinek. Straciliśmy gola na 2:1 i ciężko goniło się wówczas wynik. Daliśmy jednak z siebie wszystko - ocenia Skęczek. Goście z trzech punktów są zadowoleni, narzekają natomiast na konieczność gry w środy. - Mecze w tygodniu nas wykończą. Przyjechaliśmy dzisiaj w okrojonym składzie tylko z jednym zawodnikiem rezerwowym. Większość piłkarzy pracuje, w tym część na kopalni. Nie jest łatwo załatwić urlop, a jeszcze trudniej o niego, jeśli jest on potrzebny co środę. Do tego dochodzą kartki i kontuzje. Zwycięstwo cieszy. Reprymenda trenera w przerwie pomogła – klaruje Śmieja. Wisła Strumień – Morcinek Kaczyce 1:2 (1:0) 1:0 Indyk (44') 1:1 Dziadek (61') 1:2 Dziadek (65') Wisła: Michalczyk – Szczerbiak, Polit, Potrząsaj, Kotkowski, Markiton, Niebisz, Indyk, Lang (87' Jodłowiec), Janota (68' Przybylski), Różankowski Trener: Skęczek Morcinek: Obara – Kwiczala, Loter (60' Pietrzyk), Górczyński, Wdziech, Chmiel, Janulek, Caniboł, Kibaczka, Dziadek, Rychły Trener: Kruszyński