Kuźnia w obecnym sezonie ma problemy z wygrywaniem meczów, wystarczy nadmienić, iż ani razu nie dokonała tego na własnym boisku. Ale i tyska „dwójka” nie należy delikatnie rzecz ujmując w ostatnich tygodniach do zespołów rozdających karty w IV-ligowym gronie. Gospodarze na spotkanie mieli konkretny plan, zaś celem było zanotowanie domowego przełamania.

I trzeba przyznać, że długo ustronianie wykonywali optimum. W 16. minucie wywalczyli „11” po faulu na Danielu Bujoku. Ze stałego fragmentu celnie przymierzył Michał Rycka, który wyrósł na najjaśniejszą postać w szeregach Kuźni. Krótko po upływie godziny rywalizacji powtórnie był tam, gdzie powinien. Finalizacja kombinacyjnej akcji swojej drużyny sprawiła, że podopieczni Daniela Kubaczki po 62. minutach prowadzili już 2:0. Gdy miejscowi „witali się z gąską”, przydarzył się zwrot akcji, będący jednakże w znacznym stopniu efektem determinacji zawodników rezerw GKS-u. W 83. minucie Kacper Żelazowski wykorzystał błąd Kuźni w defensywie, a w ostatniej akcji całego spotkania – w 4. minucie czasu doliczonego przez arbitra – Bartosz Zarębski stały fragment zamienił na gola na wagę remisu.