"Meczycho" w strugach deszczu
Pierwszorzędne widowisko stworzyły dziś ekipy LKS-u Czaniec i BKS-u Stali Bielsko-Biała. Po obopólnej wymianie "ciosów" zwycięsko ze starcia wyszła ekipa z Białej.
Spotkanie idealnie rozpoczęło się dla bialskiej Stali. W 5. minucie perfekcyjne dogranie z rzutu rożnego Pawła Kozioła sfinalizował głową Paweł Michałek. W odpowiedzi jednak LKS Czaniec przystąpił do ataku. Dwa razy gospodarzy zatrzymał debiutujący w bramce BKS-u, Filip Dyduch. Raz sędzia nie uznał bramki Oskara Kojdera - spalony.
Podopieczni Szymona Waligóry dopięli swego w 25. minucie. Sędzia wskazał na 11. metr po zagraniu ręką przez defensora BKS-u, a z 11. metrów nie pomylił się Andriy Apanchuk. 3. minuty później LKS już prowadził - ponownie BKS dopuścił się przewinienia we własnym polu karnym. Do “wapna” tym razem podszedł Oleksandr Apanchuk i tak jak jego brat zamienił karnego na gola. Bialska Stal po tych dwóch “ciosach” otrząsnęła się dopiero w końcówce pierwszej części. Na tyle efektywnie, że doprowadziła do wyrównania. Dogranie z kornera sfinalizował Karol Lewandowski.
W drugą część świetnie weszli miejscowi. Kilkanaście sekund po jej rozpoczęciu do siatki BKS-u trafił z bliskiej odległości O. Apanchuk. Po zdobytej bramce LKS jednak cofnął się do defensywy, co było ich błędem. Wykorzystał to w 62. minucie Kozioł, przymierzając efektownie z dystansu. Do końca atmosfera tego starcia była gorąca, sporo działo się z jednej, jak i z drugiej strony. To jednak bialska Stal w 83. minucie pokusiła się o czwarte trafienie. Kozioł znów wykazał się wysokimi umiejętnościami, tym razem celnie uderzając z rzutu wolnego. Wynik meczu w 89. minucie ustalił Błażej Porębski, głową puentując dobre dogranie z boku boiska.