MIESIĄC BEZ JAKOŚCI I PERSPEKTYW
W jednym z wcześniejszych felietonów zaznaczałem, że na ocenę postawy siatkarzy BBTS przyjdzie czas. Szybko minął tymczasem pierwszy miesiąc gry w nowym sezonie w Plus Lidze. Oceńmy zatem obiektywnie ten „nowy” BBTS.
Po zakończeniu poprzedniego, bardzo nieudanego sezonu, w klubie nastąpiło sporo zmian. Personalnie zespół doznał rewolucji, a z tymi – jak wiadomo – bywa różnie. Z reguły potrzeba przede wszystkim czasu. Z kadrowych nowości – są dwaj rozgrywający, trzech przyjmujących, duet środkowych i libero. Nie trudno wyliczyć, że w siatkarskim rachunku to ponad połowa składu meczowego, w tym i kluczowe pozycje. Statystycznie mamy w efekcie przebudowy drużyny jeden ze starszych zespołów w lidze i... niższych pod względem wzrostu. Oczywiście nie są to czynniki decydujące, ale mogą okazać się ważne.
Plusów po pierwszym miesiącu pracy zespołu pod wodzą Piotra Gruszki jest mało, bardzo mało. Z nowych twarzy w Bielsku-Białej tylko Wojciech Ferens realnie BBTS wzmocnił. Pozostali grają „w kratkę”, z przewagą meczów słabszych. Środkowi od swoich rywali po drugiej stronie siatki odstają, rozegranie nie jest stabilne. Nadzieją dla mnie jest to, że wreszcie większą szansę na grę otrzymał Bartłomiej Neroj. Dziwię się, że w Bielsku-Białej zdecydowano się na pozostawienie Jose Luisa Gonzaleza, ale to tylko jedna z dziwnych decyzji władz klubu. Efektywność reprezentanta Argentyny oddaje statystyka skuteczności ataku. „Pepe” ma niespełna 38 procent i jest w klasyfikacji ligowej na... 55. miejscu. Jak na zawodnika kreowanego na lidera to bilans tragiczny. Wyżej jest nawet jego... zmiennik Bartosz Bućko. I to na niego należy moim zdaniem postawić. Aż dziw bierze, że to Argentyńczyk ponoć najsolidniej uszczupla klubowy budżet...
Wyjątek od słabego BBTS-u na wstępie sezonu to również Kamil Kwasowski. Przez lata rozgrywający, przestawiony został na przyjęcie z atakiem. Podchodziłem do pomysłu sceptycznie. Nie wierzyłem, że manewr uda się. Ale popularny „Kwasu” radzi sobie – mając powyższą zmianę na względzie – wręcz wybornie. Ma charakter. Wczoraj praktycznie w pojedynkę wygrał bielszczanom seta.
Co jednak martwi najbardziej? Brak perspektyw tak zbudowanego zespołu. Bo BBTS nie ma nic „w zanadrzu”. Nie ma na dziś zawodników kontuzjowanych, którzy wrócą do składu i pomogą. Nie ma rezerw, które można spożytkować w ważnych momentach. Sama walka i zaangażowanie nie wystarczą. Piotr Gruszka też nie jest cudotwórcą. A dające się słyszeć porównanie do Sebastiana Świderskiego, który w poprzednim sezonie z powodzeniem prowadził ekipę z Kędzierzyna-Koźla, są nie na miejscu. Po prostu – nie ten kaliber zespołu.
PS. A propos przywołanej ZAKS-y. Ta niebawem zawita pod Dębowiec. Podobnie, jak Jastrzębski Węgiel i Asseco Resovia. Może te hitowe mecze przyciągną do hali więcej kibiców. Na razie jest i na tym polu kiepsko. Klub niewiele w tej materii robi. A siatkarze – jak w zeszłym sezonie – nie pomagają. „Wymęczyli” dwa z ośmiu meczów.
Marcin Nikiel Redaktor Naczelny Portalu SportoweBeskidy.pl