Z dużej chmury, mały deszcz – tak mawiać się zwykło o wydarzeniach, które zapowiadają się ekscytująco, a finalnie kończą się niedosytem. Jak ulał to stwierdzenie pasuje do dzisiejszego meczu 3. kolejki w Jasienicy, w którym obie drużyny swoich sympatyków nie rozpieściły.

Zgodne rozstrzygnięcie świadczyć może o sporych rezerwach ofensywnych. W przypadku Beskidu mowa o nieskuteczności z premierowej odsłony meczu, w której podopieczni Bartosza Woźniaka stwarzali zagrożenie nieco częściej. W 18. minucie Paweł Góra zastopował strzał Jakuba Krucka, 42. minuta to z kolei uderzenie Jakuba Fiedora z dystansu w poprzeczkę, zaś tuż przed gwizdkiem oznajmiającym przerwę wspomnianego napastnika skoczowskiej drużyny zatrzymał golkiper gospodarzy.

Po pauzie wcale scenariusz się nie zmienił. Sytuacji bramkowych było mało, a żadna ze stron nie zaryzykowała poniesienia potencjalnej straty. – Wiedzieliśmy doskonale, jaka jest siła ofensywna Drzewiarza. Dodatkowo przy naszych absencjach kadrowych (w Beskidzie brakowało m.in. Mieczysława Sikory, Krystiana DudajkaWojciecha Padło – przyp. red.) ustawiliśmy się nisko. Wyjeżdżamy z punktem, który szanujemy w lidze trudnej i wyrównanej – ocenia trener gości ze Skoczowa.

Bodaj najciekawiej było tymczasem na finiszu meczu. Wpierw w 89. minucie po wzorcowej kontrze chybił Tomasz Zwardoń, a gdy gra przeniosła się w pobliże bramki strzeżonej przez Konrada Krucka w futbolówkę nie trafił w zamieszaniu Jakub Tolasz. – Kilka razy piłka groźnie latała w polu karnym przeciwnika, były groźne stałe fragmenty, ale ciężko było się przebić przez obronę Beskidu. Na pocieszenie mamy to, że i nam nie tak łatwo gola strzelić, co dotychczasowe mecze pokazują – mówi grający szkoleniowiec jasieniczan Konrad Kuder