Wiele jest różnych sportowych plebiscytów, konkursów, rankingów, w których wskazywani są najlepsi z najlepszych. Z reguły ciężko o określenie jasnych kryteriów – sprawiedliwych, czy jak kto woli – obiektywnych. Jesteśmy „na świeżo” po bielskich Harnasiach odnoszących się do roku minionego. I mimo wszystko odczuciu niesmaku trudno się oprzeć.

MN felieton Wyniki w poszczególnych kategoriach znałem krótko po rozpoczęciu gali w bielskim ratuszu. Uniknąłem dzięki temu elementów zaskoczenia. Sebastiana Kawę jako zwycięzcę można było typować w ciemno. Sam "latający doktor" pytany o to, który to już raz zgarnął Harnasia ze szczerością stwierdził, że... nie wie. Wybitne osiągnięcia w szybownictwie to jedno, brak dużej konkurencji wśród bielskich sportowców – drugie. Bo choćby samo nominowanie do zaszczytnego grona Jose Luisa Gonzaleza, rzadko wyróżniającego się siatkarza BBTS-u, trudno uznać za poważne.

Emocje wśród uczestników spotkania wzbudziły więc dwie kategorie. Trenerem roku 2014 w bielskim sporcie został Leszek Ojrzyński. Można się spierać i dyskutować. Ale „Górale” pod jego wodzą w wielu meczach grali dobrze, walczyli i stali się prawdziwym kolektywem. No i osiągnęli najwyższe miejsce Podbeskidzia w historii gry w elicie. Niebagatelne w tym zasługi szkoleniowca. Konkurenta do statuetki opiekun piłkarzy miał co najmniej jednego równego sobie. Adam Kryger to wszak współtwórca wreszcie złotego, futsalowego Rekordu. Też osobowość znacząca i nieprzeciętna. I też z „fachem w ręku”. Jakikolwiek wybór da się tu racjonalnie uzasadnić.

Harnasie bielsko Co natomiast zrobić trzeba, by zostać najlepszą drużyną? Zdobyć Mistrzostwo Polski? Zagrać z powodzeniem w Lidze Mistrzów? To za mało, jak pokazuje przykład Rekordu, bo Harnaś trafił do Podbeskidzia. Jakby nie patrzeć ciężko to zrozumieć. Nie trafia do mnie argument, że piłka nożna to dyscyplina najbardziej medialna, bo przecież bierzemy pod uwagę wszystkie uprawiane w Bielsku-Białej i wszystkie wrzucamy do jednego „wora”. A już tym bardziej nie przekonuje mnie trzecie czy czwarte miejsce „Górali” patrząc na dorobek w samym roku 2014. Absolutnie nie umniejszam przy tym osiągnięć Podbeskidzia. Drużyna zrobiła wyraźny krok w przód – pod względem średniej zdobytych punktów na mecz, miejsc po kolejnych etapach rozgrywek...

Ale moim subiektywnym zdaniem to Rekord zasłużył na „dużego” Harnasia... 20 lat w Cygańskim Lesie czekano na mistrzowski tytuł. Klub zbudowano z niespotykaną konsekwencją i cierpliwością. Wreszcie nadrzędny cel osiągnięto w wielkim stylu. Tytaniczną pracą oddanych klubowi ludzi. W pewnym sensie sukces ów nie został doceniony.

W piątek zawodnicy Rekordu nie byli obecni w ratuszu. Swoją mistrzowską klasę udowodnili w Zduńskiej Woli. Sprawili prezent prezesowi Januszowi Szymurze, któremu – jak odniosłem wrażenie – było autentycznie przykro. Tak po ludzku, że Rekord jednak w głównych honorach gali sportu pominięto. W podobnym tonie, już po uroczystości, wypowiadało się sporo innych, mocno zdziwionych osób, skupionych wokół bielskiego sportu. To nie tak, że Podbeskidzie na Harnasia nie zasłużyło, a kapituła oceniająca popełniła błąd. Ale może warto zastanowić się co zrobić, by Mistrzostwo Polski i promocja miasta w Europie były jednak poza wszelkimi tego rodzaju rozważaniami.

Marcin Nikiel Redaktor Naczelny Portalu SportoweBeskidy.pl