
Piłka nożna - Puchar Polski
Na co komu Puchar Polski?
Puchar Polski porównałbym do dostania w prezencie pod choinkę pary skarpetek. Niby każdy podziękuje (weźmie udział), ale pod nosem grymasi i w sumie myśli już o tym, co jest w kolejnej paczce (o kolejnym meczu). Jaki jest więc sens tych prestiżowych rozgrywek? Przyjrzymy się temu w STREFIE Z PRZYMRUŻENIEM OKA.
By przytoczyć historię Pucharu Polski należy cofnąć się do początku wieku XX, a konkretnie do 1925 roku, wszak to właśnie wtedy, w Krakowie, PZPN ustalił oraz zaakceptował regulamin tych rozgrywek. Co ciekawe, pierwszym triumfatorem PP był... krakowski klub - Wisła. Piłkarze spod Wawelu 5 września 1926 roku w finale spotkali się ze Spartą Lwów, wówczas... b-klasową drużyną. Różnica na boisko widoczna jednak nie była. Dość wspomnieć, że "Biała Gwiazda" wygrała ledwie 2:1 po bramce w... 90. minucie! I to tyle, jeśli chodzi o historię tych rozgrywek, która z Beskidami ma tyle wspólnego, co Podbeskidzie obecnie z Ekstraklasą.
Puchar Polski to dziś bardzo złożone rozgrywki, mające fundamenty w lokalnych podokręgach. Jednym z nich jest ten nasz, bielski, który... również ma swoje odłamy - na żywiecki i skoczowski. W naszym regionie PP zwykło traktować się z przymrużeniem oka. I nie dziwota. Spotkania rozgrywane są w tygodniu, co dla przeciętnego Kowalskiego (czyt. piłkarza) jest bardzo uciążliwe, bo po ośmiu godzinach ciężkiej roboty zamiast udać się na domowy obiad, musi pakować brudne od soboty korki i udać się na mecz. Mały problem, gdy w pucharowych potyczkach rywalizują ze sobą zespoły równorzędne. Tak jednak nierzadko nie jest. Przykładów daleko nie trzeba szukać - dzisiejsze spotkanie Maksymiliana Cisiec z GKS-em Radziechowy-Wieprz. Reprezentant "okręgówki" dostał tęgie lanie od wyżej notowanego przeciwnika. Przyjrzyjmy się plusom i minusom takich meczów:
- Mirosław Dziedzic jutro prawdopodobnie do pracy nie pójdzie, bo po tym jak koledzy z roboty przeczytali w internecie, że puścił dzisiaj dziesięć bramek na pewno będą sobie z niego robić niezłe jaja,
- młodzi zawodnicy z Ciśca zamiast uczyć się na kartkówkę z angielskiego, to poszli na mecz, po którym najchętniej opiliby się z rozpaczy,
- Maksymilian w lidze nie radzi sobie dobrze. Jak więc teraz zespół ma się pozbierać przed weekendowym meczem po takich "bęckach"?
- zawsze istnieje ryzyko kontuzji w meczach pucharowych, bo zawodnicy nie zważają na to, że mogą złapać jakiś kartonik. Mają to po prostu gdzieś.
+ piłkarze z Radziechów postrzelali sobie niemniej niż podczas treningu,
+ w takich meczach mogą wystąpić zawodnicy, którzy w lidze dostają mniej szans. To dobra okazja dla nich, by wpaść w oko trenerowi. Tylko czemu zawsze gra się w PP optymalnym składem vide GKS w Ciścu?
Cóż... Puchar Polski to raczej zbędna rzecz. I choć prezesi Podokręgów dwoją się i troją, by te rozgrywki nabrały szacunku, co dobrze pokazuje Żywiec, gdzie dla zwycięzców przewidziane są pewne nagrody - to przez najbliższe kilka lat kluby nie będą taktować ich poważnie. No bo po co im kolejne, zbędne wydatki skoro pieniędzy mają tyle, ile Legia Warszawa zwycięstw ostatnimi czasy?
Cóż... Puchar Polski to raczej zbędna rzecz. I choć prezesi Podokręgów dwoją się i troją, by te rozgrywki nabrały szacunku, co dobrze pokazuje Żywiec, gdzie dla zwycięzców przewidziane są pewne nagrody - to przez najbliższe kilka lat kluby nie będą taktować ich poważnie. No bo po co im kolejne, zbędne wydatki skoro pieniędzy mają tyle, ile Legia Warszawa zwycięstw ostatnimi czasy?